Żyjemy, ale nic ciekawego u nas się nie dzieje. Koty wywąchują zapachy z dworu przez uchylone i zabezpieczone okna, ja się rozglądam za czarnuszkiem, choć jak dotąd bezskutecznie - nuda panie, nuda... Tyle że ostatnio Kotori zaczyna jeść dopiero jak nakarmię przemocą pierwszym kęsem/łyżeczką - dopiero wtedy raczy a i tak co jakiś czas muszę przypomnieć pannie, żeby jadła

. Fiona jej pozazdrościła i życzy sobie szerokiego rozkładania jedzenia, żeby się nie stykało - kupka z posiekanego kuraka w zęby gryzie

. Oczywiście nie dotyczy to jedzenia ryby - ją zawsze wszyscy pożerają na wyścigi

.
Jakbyście znali kogoś, któ mógłby pomóc kotu, który wylądował na cmentarzu po chorobie opiekunki:
viewtopic.php?f=13&t=161936