Przypełzłam do chaty, pozerkałam po kątach , na fruwające kłaki i...uwaliłam się, wcześniej tylko kapustę wstawiwszy. Wyro nie posłane bo rano mamy tak mało czasu, że szkoda nam go na takie duperele. To jest ta wersja oficjalna.

Nie oficjalna to taka, że nam się nie opłaca i nie chce.

Bałaganiara się zrobiłam i nie przeszkadza mi gotowe na każde poleżenie posłanko. Koty też zadowolone.
Jutro ogarnę rano wszystko. Znaczy się pomyję i powycieram. Szumu narobię. Pokrzyczę na koty. O gruntownych porządkach nie ma mowy.
Święta będą. A jakże. Koty są zaopatrzone w nery więc i spokój na duszy jest. Jest i papier ... toaletowy, ręczniki papierowe, pasta do zębów, podkłady, śmietanka ...Bo chleba może zabraknąć ale ner i papieru już nie
Jestem zmęczona i zniechęcona całym galimatiasem związanym z tymi kilkoma dniami. Kolejkami w sklepach, kłótliwością ludzi, koniecznością zaopatrzenia się w zapasy. Znów będą strzelać, straszyć koty.
Tyle fajnego, że po powrocie z rannego obchodu będę mogła znów poleżeć.
Poszłam dziś na spacer. Spacer

Jak się chodzi na spacery w Otwocku? Ano, zabrałam ze sobą suche i wodę, bo może zajdę do baraku i ruiny. Może znaczy na pewno. Wszystko zostało wyjedzone. Wypite. Koty? Jakiś dziki zwierzak?
Koty śpią. Moje znaczy się. W kuchennym oknie tylko Mikusiek i Myszka patrzą na świat. Zrobiło się duszno i głowa mnie boli. Padać będzie.
Święta mnie przygnębiają. Ot, taki zwichrowny charakter mam.