Jakiś taki refleksyjno-doopowaty nastrój mam ostatnio
Nawet pisać się nie chce.
Grunt, że trzej koci chłopcy w nowym Domku coraz lepiej
Mam wieści na bieżąco i po prostu jestem o nich spokojna.
Opiekunowie robią wszystko, żeby koty czuły się jak najbardziej komfortowo.
Nawet nieśmiały Ironek coś sobie podjada i ukradkiem zwiedza nowe miejsce.
Do nas wczoraj przyjechał nowy koci chłopczyk.
Jest ślicznym niebiesko-grafitowym, całkiem sporym już dzieciakiem.
Na razie mieszka w klatce, doleczamy przeziębienie i chorą łapkę.
To koci kradziej serca, tak się wtula, tak barankuje, wyciąga łapki i obejmuje nimi człowieka.
Oj trudno będzie się nie zakochać na zabój
Małe bąble w klatce szaleją.
Kościółek wciąż na antybiotyku, ale objawów choróbska nie ma zupełnie.
Na razie nie wypuszczam całej trójki na spacerki po mieszkaniu, niech zupełnie wydobrzeją.
Felviczki wciąż wydają się zdrowe.
Ładnie jedzą i bawią się tak, że czasem nawet jest mi trudno wejść do ich pokoju, bo drzwi blokuje przewrócona tuba, albo inne posłanka

A i tak wciąż patrzę na nich wszystkich z obawą.
Reszta stada jakoś się trzyma.
Niunia łobuzuje, biega z myszką i warczy na inne futra
Ruda gania za Niunią, a za nimi reszta zainteresowanych
Tepsinka wciąż mega nieporadna, a Mobilek rzężący i świszczący
Sand dała mi się wczoraj kilka razy pogłaskać.
Od wczoraj zmieniłam rodzaj karmy, bo ostatnia chyba powodowała u niektórych młodziaków rzadsze quupy.
Kilka dni temu robiliśmy kolejną kontrolę kocich qup i kolejny raz potwierdziło się, że jednak udało się nam wyleczyć całę ponad 30to kocie stado z kokcydii i całej reszty
Warto było włożyć w to tyle wysiłku.