Z rudą jest fazowo, z dnia na dzień coraz lepiej, ale wciąż jest przestraszona.
Pierwszego dnia zero z nią reakcji - jedynie jak do niej wołałam po imieniu to patrzyła... Smutna

Potem wieczorem zaczęła szaleć - zwiedziła całe mieszkanie, zagadała wszystkich (również mojego znajomego przez telefon), jadła jak popieprzona, aż talerz latał po pokoju i przytulała się tak mocno, że jak siedziałam po turecku na podłodze to mnie przewróciła.

A wszystko przez to, że... wypuściłam jeża - a jeż zaczepialski strasznie kotka rozruszał. Wczoraj było znów gorzej - tzn. jadła normalnie, piła, kupkała, ale ciągle siedziała w swoim kąciku (zrobiłam jej taki duży trójkąt w rogu pokoju z zasłonki, gdzie ma wszystkie kocie rzeczy i jeżową klatką i tylko gadała zza firanki. Trochę poocierała się o nogi, obwąchała dłoń, lecz gdy chciałam pogłaskać - znów schowała się za zasłonę i tak kilkukrotnie. Oczka jej umyłam, nie wyrywała się, siedziała grzecznie. Nie boi się tak bardzo jak pierwszego dnia, ale widać, że nie jest szczęśliwa. Ciągle do niej gadam, staram się zabawiać, ale efekt niewielki. Dobrze, że je chociaż. Zauważyłam, że największą aktywność wykazuje koło 20 - chyba dziś też 'wykorzystam' jeżynę do współpracy, bo w czwartek poradziła sobie zawodowo
Ciężko mi się ją widzi w takim stanie, nie tego chciałam. Doskonale wiadomo że im starszy kot, tym bardziej się buntuje przy zmianie domku. To dopiero 3ci dzień. Ja jednak serce mam w kawałkach. Dorota pewnie jeszcze bardziej...
Oh słoneczko, zaufaj mi! Jestem dobrą osobą, nie zrobię krzywdy...