Odzywam się po raz ostatni. Mój post dotyczący diety został niestety pożarty przez awarię forum.
Koty chorują na PNN z dwóch głównych powodów - notorycznego odwodnienia oraz karmienia ciężkim, nieprzyswajalnym białkiem roślinnym i złym zwierzęcym (z piór, rogów, kopyt, itp.) przez lata. Na choroby dróg moczowych a później na PNN u naszych domowych kotów pracujemy lata.
Jeszcze jakiś czas temu dr Neska nie była wielkim orędownikiem karm nerkowych, dopiero od jakiegoś czasu bardziej na nie naciska i zaleca każdemu. Taka jest opinia wielu jej pacjentów. Dlaczego? Nie wiem.
Gretto, a cóż za różnica? Soja, pszenica, kukurydza??? Który kot w naturze je takie rzeczy? Gluten kukurydziany rujnuje jelita, ryż prowadzi do otyłości i cukrzycy. Wszelki pokarm roślinny jest dla kotów źródłem tego, czego koty nie trawią, nie przyswajają i od czego chorują - białka i tłuszczy roślinnych, węglowodanów, glutenu, skrobi. Serdecznie polecam lekturę:
http://www.barfnyswiat.org/viewtopic.php?t=233http://www.barfnyswiat.org/viewtopic.php?t=138Koty nerkowe po pierwsze nie powinny jeść karmy suchej a już tym bardziej jako jedynego pożywienia. Suche karmy wyciągają z kota wodę a to najbardziej uszkadza nerki. I to nie prawda, że koty na suchej karmie więcej piją. Piją może nieco więcej niż koty jedzące karmę mokrą ale piją jej stanowczo za mało i nerki wciąż obrywają. Poza tym, do nerek trafia dużo większa ilość niestrawionego i nieprzyswojonego ciężkiego białka roślinnego z którymi nerki muszą sobie poradzić, co jest kolejnym gwoździkiem do trumny kota. Weci na szeroko pojętym zachodzie odchodzą już od karm nerkowych, tym bardziej w pierwszych stadiach PNN. Zanim dojdzie to do Polski jeszcze wiele kotów zapadnie na PNN i w kilka miesięcy na różnego rodzaju renalach, ipakitinie i kroplówkach z soli zejdzie z tego świata. Dużo ważniejsze u kota nerkowego jest ograniczanie fosforu niż białka. Zwłaszcza, że koty nerkowe tracą wiele białka z białkomoczem i uzupełnianie go wysoko przyswajalnym, łatwo dostępnym dla organizmu białkiem zwierzęcym jest bardzo ważne dla kociego życia. Weci jakby zapomnieli, że koty żyją białkiem i tłuszczem zwierzęcym, bez tych dwóch składników koci organizm się rujnuje. Jeden szybciej, drugi wolniej.
Pozwolę sobie też zacytować sama siebie z wątku dla nerkowców:
Wiem, że bywają koty, które nerkowe żarcie jedzą i miewają się całkiem nieźle. Jednak jak ten, i podobne, wątek pokazuje dużo więcej jest kotów, które odmawiają renala i tym podobnych oraz takich kotów, jak mój osobisty, które karmy nerkowe dosłownie zrujnowały. Kot żeby żyć potrzebuje przede wszystkim dwóch składników żywieniowych - białka zwierzęcego i tłuszczu zwierzęcego. Bez tego koci organizm nie jest w stanie normalnie funkcjonować. I w większości przypadków nawet najlepiej przetworzone białko roślinne nie zastąpi kociemu ciału białka zwierzęcego. Żeby żyć, żeby walczyć z chorobą kot musi mieć siłę i motywację i wartościowa i bardzo smaczna micha jest ogromnym źródłem ich obu.
Trzeba pamiętać, że dużo ważniejsze od ograniczania białka jest kontrolowanie fosforu a do tego karm nerkowych nie trzeba.
Łażąc po różnych stronach o CRF znalazłam bardzo mądre zdanie:
The Best Food for a CKD Cat...
...is a food that the cat will eat. I'm not trying to be flippant here. You can source the most expensive, organic, wholesome food on the planet, but if your cat would rather starve than eat it, it is of no use whatsoever."
I jeszcze jedno, z publikacji dr Davida J. Polzin, 11 guidelines for conservatively treating chronic kidney disease:
"in many or most dogs and cats with chronic kidney disease, death or euthanasia results directly or indirectly from starvation"
czyli: u wielu jak nie u większości psów i kotów z PNN śmierć bądź eutanazja były wynikiem, bezpośrednim lub pośrednim, ZAGŁODZENIA
Nie jestem tu gołosłowna. Od maja 2012 roku opiekuję się schroniskową Zołzą, która miała zostać uśpiona. Od początku mieliśmy nieco podwyższone wyniki nerkowe. Najprawdopodobniej były one wynikiem wielokrotnego i w krótkim czasie podania jej sedazinu oraz zbagatelizowany syf w paszczy. Od początku zaleceniem moich wetów była dieta nerkowa. Chętnie mokra ale jakby było za drogo to sucha. Ale na pewno ścisła. Zołza miała anemię, ważyła niecałe 2kg. Nie miała sierści, bardzo kiepskie pazury, jeden nawet nie chciał urosnąć. Od kiedy jest u nas je mięso i wysokomięsne puchy. Z czasem nauczyła się "zagryzać" suchymi bezzbożówkami. Przytyła ponad 2 kg. Morfologię ma super. Po kilku miesiącach CREA i UREA też wróciły do norm. Wysoki, mocno, był jedynie fosfor. Więc dość szybko weszliśmy z renagelem. Po ponad roku CREA i UREA nam podskoczyły, niedużo ale przekraczają normy. Weci nie chcieli wprowadzić leczenia, jedynie znowu nakazali dietę. Uważają, że podwyższenie parametrów nerkowych jest moją winą i wynikiem zaniedbania diety. Nie biorą pod uwagę kilkunastu lat Zołzika, niewiadomej przeszłości i jakości życia. Czy nawet po prostu tego, że nerki się starzeją razem z nią. Dieta, dieta, dieta... Więc od paru miesięcy kroplówkujemy się na własną ręką. Początkowo codziennie, teraz co drugi dzień, po ok 100ml, po kroplówkach lespewet. Cały czas renagel i dodatkowo bioprom. Zołzik kwitnie. Ma piękną, czarną sierść, która lśni. Ładnie pije i siusia i mimo, być może, nastu lat szaleje i bawi się jak pijany zając w kapuście. Ma piękną sylwetkę i dużo sił. Dietę ma wciąż tę samą - głownie mokrą i bezwzględnie mięsną.
Nawet jeśli przez mięsną dietę skrócę nieco żywot Zołzika nie wprowadzę renala. Nie będę podawała kotu paszy dla drobiu. Minęło ponad półtorej roku i jak patrzę na szczęśliwą Zołzinkę wiem, że dobrze robię.
Poza tym wszystkim, badania nad PNN wciąż nie dały jednoznacznej odpowiedzi, że to białko zwierzęce bezpośrednio przyczynia się do uszkodzenia nerek i postępu choroby. Tm bardziej, że wymiana wysoko strawnego, wysoko przyswajalnego białka na dużo mniej wartościowe białko roślinne ma jakikolwiek sens, przynosi kotu coś dobrego.
Karmy nerkowe mają obniżony fosfor i sód, więcej potasu, witamin z grupy B i vit. E i te parametry mają znaczenie. Ale do ich podaży/kontroli karma nerkowa nie jest potrzebna.
I tak Gretto, RC jest gównianą karmą. Nawet zanim wpadli na pomysł by źródłem białka były pióra. RC to jedne z gorszych karm kocich.
Gorąco polecam pogrzebanie w necie za informacjami o kociej diecie, zacząć proponuje od forum Barfowego to kopalnia wiedzy o kocim organizmie, jego potrzebach i chorobach.
Nesce jest lepiej bo leczy się źródło choroby - stan zapalny, kot może znów jeść i organizm czerpie z tego co dostaje. Na dłuższą a może i krótszą metę dostaje za mało potrzebnych mu wartości. Będzie jadła coraz więcej nie mogąc z pokarmu dostać tego, czego koci organizm potrzebuje i pojawią się kolejne, może nowe problemy...
Żółty ser może być niezłym źródłem białka i tłuszczu zwierzęcego tak BTW Gretto.