Nurek, połamaniec z klatki, z raną na brzuchu. Podobno był dziki.
Tabletki wkładane do gardła grzecznie połyka, brzuch wystawia do oglądania i przemywania.

Smutny, słodki pychol.
W piątek dojechały dwie miziaste na kwarantannę. Ich opiekunka wylądowała w szpitalu z kolejnym zawałem i na pewno nie wróci do domu. Kilkadziesiąt kotów potrzebuje pilnie DT lub DS.
Te dwie wlazły mi w ręce w czasie sesji fotograficznej.
Jagusia - 4-letnia bura szylkretka:

Pati - 7-letnia biało-ruda szczupluteńka kocia:

W Jokocie jestem 'wyspecjalizowana'

w FIVach. Stąd Ulryk, który przyjechał do FIVnej izolatki. Wczoraj u młodziutkiej trikolorki, która miała trafić do innego DT, testy dały wynik pozytywny. Wyboru nie miała, mogła trafić jedynie do Ulryka.
Na szczęście obydwoje są grzeczni (przynajmniej od wczoraj do dzisiejszego poranka...), Uli nawet próbował dziś rano barankować nową koleżankę, chociaż ona jeszcze chyba nie wie jak ma przyjmować tę adorację. Mizialiśmy się rano na dwie ręce, koty potrafią leżeć obok siebie, oby był to początek pięknej przyjaźni.

Dziś rano machnęłam na szybko zdjęcie komórką. Oto Artemia:
