Troszkę się u nas podziało.
We czwartek do nowego Domku zawieźliśmy małego Klasztorka.
Zamieszkał z drobniutką kocią dziewczynką, która kilka tygodni temu pożegnała swojego brata i bardzo sympatycznymi Dużymi.
Opiekunowie robią wszystko, żeby oba kociaki zniosły zmiany jak najlepiej.
Mały Klastusiu żyj tam długo i szczęśliwie
Potem, wieczorem pojawiła się wysoka gorączka u białaczkowego Tischnera, wróciły też te same objawy u Tyrmanda (choć wciąż jest na antybiotyku). Wczoraj rano zrobiliśmy badania krwi i usg i, na szczęście, i tu i tu jest na razie wszystko ok. Obaj są na lekach p/zapalnych i antybiotyku. Staram się podtykać jedzonko pod noski. I czekamy co będzie dalej.
Do weta pojechała z nami też mała Niunia.
Malutka dzień wcześniej w dotychczasowym dt dostała gorączki i zaczęła się źle czuć, a ja mam po prostu teraz znacznie więcej czasu i możliwości, żeby malutką obserwować, leczyć i wozić do weta, więc od wczoraj Niunia zamieszkała w naszej łazienkowej izolatce.
Wczoraj, po wizycie, aż do wieczora czuła się lepiej.
Dzisiaj rano gorączka zaczęła rosnąć, więc mała dostała dwa kłuje (w tym bolesny antybiotyk), które zniosła bardzo dzielnie.
Na razie niechętnie je chrupki, więc przeszliśmy na specjalną dietkę smakołykowo-mokrą, którą Niunieczek zjada bardzo chętnie
Kicia tęskni do towarzystwa, więc każdą wolniejszą chwilę staram się u niej posiedzieć.
Kolejna kontrola w poniedziałek rano.
Reszta Felviczków na razie wygląda dobrze.
Rodzeństwo Klasztorka dokazuje w klatce, a ja tylko sprzątam i poprawiam
Kocia młodzież rozrabia lub wygrzewa się na słoneczku.
Duże koty szukają miejsc, gdzie mają choć chwilę spokoju
