Witamy cioteczki

.
Z Wojtusiem to jest taka ruletka...
Na przykład dziś rano.
Odmówił sniadania, wogóle nie wstał z podusi, był biedny i osowiały.
Ja już rwałam sobie włosy z głowy, już chciałam dzwonić...
A jak wróciłam, to powitał mnie przy drzwiach cały w pretensjach, z krzykiem, łaził dookoła, a do miski biegł truchcikiem.
I nie ma żadnej zależności, nigdy w sumie nie wiadomo, kiedy bedzie lepiej, a kiedy gorzej.
Brzuś jakby miększy, a może to tylko takie moje pobożne życzenie...
Furosemid pewnie robi swoje, ale dawkujemy ściśle według wskazań weta.
A fotek nie będzie

.
Coś sie porobiło z aparacikiem, albo z akumulatorkami.
Wczoraj podłączyłam rozładowane, ładowałam jak trzeba, a jak włożyłam do aparaciku, to pokazało, że baterie puste, i wyłącza się.
A już wymyśliłam sobie taką fajną rzecz, ale zdjęć musiałabym mieć dużo

.
A tu co? Gucio, jak zwykle.
Albo akumulatorki zeszły były już na zawsze, albo z ładowarką coś nie tak.