Ja wiem Bożenko, że dobrze, że mała nie cierpiała. Dobrze pamiętam jak to było z Czrnuszkiem i innymi (choćby nasz Tercet czy Kołleczek). Tylko tak źle człowiekowi, jak te młode zwierzaczki odchodzą. Dobrze pamiętam jak zupełnie niedawno przecież, malutkiej Lali masowaliśmy z Tż kilka razy dziennie brzunio, bo miała bardzo dużą przepuklinę, a była jeszcze za malutka na operację, więc w miarę naszych sił robiliśmy wszystko żeby ta przepuklinka się nie zapętliła. I jak wtedy maleńka wtulała się w nasze ręce i niesamowicie głośno mruczała. To był jeden z największych przytulasków kocich

Och jak smutno. I potrafię sobie wyobrazić jak źle jest teraz Opiekunkom
Dzisiaj, myśląc o krótkim życiu tych naszych Felvików i o tym, że tak naprawdę nie znamy ich dnia ani godziny, postanowiłam przenieść trojkę nowych do pokoju. Niech mają jak najdłużej możliwość fajnego, domowego życia ze spaniem w pościeli, leżeniem na ludziu, wyglądaniem przez okno i zabawą. W kontakcie jest ziółko od Cioci Iwonki, więc od wczoraj kociaki są wyluzowane i spokojne. Poznanie naszej szóstki przebiegło świetnie, były tylko dwa lekkie syknięcia, a potem już tylko zwiedzanie i poznawanie nowego miejsca zamieszkania. Posiłki wchodzą bez najmniejszego problemu, z kuwet też już wszyscy korzystają, a jak niedawno weszłam, to pięć kotów spało sobie pośrodku łóżka
Jesteśmy w trakcie drugiej tury Interferonu, był Zylexis, jest jedzonko i uspokajacz w powietrzu, no i ja mam teraz przez jakiś czas dużo więcej czasu na opiekę, więc wierzę, ze będzie dobrze. Na razie jest nadspodziewanie ok
