Staram się myśleć pozytywnie.
Ostatnio doznałam tak silnych i skrajnych emocji, że tchu brakowało. Niemal prosto z pogrzebu - ślub.
Jestem niemal dumna z siebie - wstałam o wpół do czwartej. Jako zdeklarowana sowa o tej godzinie mogę się spać położyć, ale wstać?! W takich sytuacjach, kiedy muszę wstać tak wcześnie, po prostu się nie kładę. Ale tym razem byłam tak zmęczona i zgnębiona, że musiałam kimnąć choć na chwilę.
Spędziłam w Lublinie kilka cudownych godzin. Dzięki Zuz! I niech się Wam układa jak najlepiej
Kastor i Misia wpędzają mnie do grobu. Obydwoje karmię wyłącznie strzykawką. Żadne nie chce nawet spojrzeć na miskę, niezależnie od tego czy jest tam karma prawomyślna, pyszna czy badziew... Cały dzień, jak tylko jestem w domu, karmię po odrobinie. Sitko i łyżeczka to moi nieodłączni druhowie. Misia nawet pozwala się karmić, ale Kastor walczy ze mną, jak o niepodległość. Szarpie się tak, że ma powyrywane kępki sierści na karku. Poza tym obydwoje nie odstępują mnie na krok.
Stado osiąga mistrzostwo świata. W laniu.