Mały Dzikusek ze Strychu - czyli smutna historia z happy end'em
-------------
30 grudnia 2013 rokuciepło jak na tę porę roku
siedzę sobie przy klawiaturze i nadrabiam komputerowe zaległości
dzwoni telefon
Ania pyta, czy nie pojechałabym z nią do
Ikeły-
ekstra, odpowiadam,
jadęno i pojechałyśmy
łazimy, grzebiemy
trzymamy się strzałek, co by nie zabłądzić
wydaje mi się, że dzwoni moja torebka
wysupłuję mały czarny prostokąt, rzeczywiście
- tak, słucham?- ... coś tam... kot, coś tam, coś tamprzerywa, pancerne mury
Portu Łódź nie przepuszczają
mówię w eter:
- zadzwonię za chwilęwychodzimy
ładujemy do bagażnika nasze łupy
oddzwaniam
co się okazało:
-
Pani Karmicielka złapała jakieś dwa miesiące wcześniej (ok. końca październiaka) małego, płaczącego, dzikiego kociaka na podwórku
-
Pani Karmicielka Go złapała, bo sąsiadka
Pani Karmicielki chciała kotka
-
Pani Karmicielka wypuściła malucha na strychu
nie wiem jakimi kierowała się myślami
pokuszę się nawet o stwierdzenie, że nie myślała- sąsiadka
Pani Karmicielki nigdy kociaka nie odebrała
-
Pani Karmicielka chcałaby żebym kociak złapała i zabrała
Mały Dzikusek mieszkał sobie na wielkim, ciemnym i pustym strychu
oczywiście
Pani Karmicielka kociaka dokarmiała
oczywiście
Pani Karmicielka postawiła kociakowi prowizoryczny domek wymoszczony sweterkiem
ale co z tego wynikało dla kociaka?
nic
przez ponad dwa miesiące to małe stworzonko żyło samotnie, w ciemności, bez kontaktu z człowiekiem
a teraz ja mam coś zrobić
podczas rozmowy powstrzymywałam się od wykrzykiwania co i rusz brzydkich słów
a
Ania nie
Ania poszła na całość i powiedziała
Pani Karmicielce co o niej myśli
na szczęście
Anka mijau'a w aucie łapkę
podjechałyśmy
poszłyśmy na strych
nastawiłyśmy sprzecior
Ania wygłosiła ciąg dalszy monologu składającego się w dużej części ze słów mało parlamentarnych
zostawiłyśmy sprzęcior
rozdygotana
Ania zawozła mnie (równie rozdygotaną) do domu
w nocy śnił mi się kociak bez wykształconych oczu
kociak wyblakły
kociak chory
rano zawoniła
Pani Karmicielka -
nie złapał się - powiedziała
wieczorem zawoniła
Pani Karmicielka -
złapał się - powiedziała


przepakowałam
opatuliłam
zawiozłam do nieocenionej
Lecznicy Perełka - dziękuję!
zaraz po przywiezieniu i przepakowaniu do klatki
Mały Dzikusek ze Strychu najpierw nas opluł a potem zawisł i zastygł ze strachu na prętach
i nie ma co się dziwić - prawie całe swoje kocie życie spędził w odosobnieniu

długo trwało zanim malec przestał się panicznie rzucać po klatce na widok człowieka
po miesiącu mogłam już spokojnie podejść do niego, nie bojąc się, że mi opluje obiektyw


nie wiadomo czy wcześniej, czy już na strychu przeszedł kk i zostało mu po nim lekko zmienione chorobowo prawe oko
po odpchleniu, robaczym trupem gęsto usłana była podłoga w klatce
a odrobaczać trzeba było Go chyba ze cztery razy, tyle robactwa sobie malec wychodował
malec niestety się nie oswajał
mimo mrówczej pracy p.
Małgosi, nadal prychał i rzucał się na rękę
- z każdym mijający dniem pobytu w Lecznicy
Małego Dzikuska narastał mój strach
- strach, co ja z nim zrobię
i przyszedł taki dzień, że zdecydowałam się Go wykastrować
pomyślałam sobie, że może po zabiegu trochę mu odpuści
a gdzie tam
prychał, jak prychał
drapał, jak drapał
jeno na szczęście już nie pluł
- z każdym mijający dniem pobytu Lecznicy
Małego Dzikuska ze Strychu narastał mój strach
- strach, co ja z nim zrobię
powoli zbliżał się koniec drugiego miesiąca pobytu kocurka w lecznicy
czas było podjąć jakąś decyzję
wiedziałm, że nie mogę Go wypuścić na podwórko, bo nie mijauł swojego podwórka
wiedziałm, że nie znajdę nikogo, kto zdecydowałby się wziąć na kocie dożywoicie do domu takiego dzikusa
wiedziałam, że jedyną osobą, która musi Go zabrać do domu, jestem ja
i nastał szczęśliwi dzień dla mnie, taki sam, jak prawie dwa i pół miesiąca wcześniej, dla
Małegoopowiadam o kocie mojej przyjaciólce
Martynie, która mieszka w wiejskiej okolicy
i
Martyna mówi:
- przywieź Go do mnie- jak to, do Ciebie, przecież masz już tyle kotów?- to trudno, przecież nie masz co z nim zrobić, a u mnie będzie mijauł tyle biegania i słońca i przestrzeni i wolności...poryczałam się ze szczęścia...
Mały Dzikusek ze Strychu będzie mijauł DOM
prawdziwy DOM
prawdziwy DOM z innymi kotami, ze słońcem, trawą i powietrzem
wreszcie będzie mógł zacząć żyć swoim własnym kocim życiem
bardzo Ci Martyno dziękujępo dwóch tygodniach przyzwyczajania się do miejsca
Mały zaczął zwiedzać okolice
w porównaniu z innymi kotami
Martyny, jest malutki
ale to nic, nadrobi
wszystko nadrobi
oto
ON w swoich osobistych chaszczach:

end, happy end
-------------
... mry!
[edit]
ps bardzo dziękuję
hikorze za zapłacenie 627,00 zł.
(z pieniędzy zebranych za Wasze zakupy w Zooplusie przez naszego bloga) za pobyt
Małego Dzikuska ze Strychu w
Lecznicy Perełka -
dziękuję Wam wszystkim, kochani!potwierdzenie przelewu:

---
[edit] dodałam jeszcze jedno zdjęcie, tym razem strażackie
[edit] dodałam potwierdzenie przelewu