Z PAMIĘTNIKA STAREGO FILOZOFA
Ten wpis zaczęliśmy z pańcią pisać 14 lutego, wiecie, to taka jubileuszowa data. Ale sytuacja na necie i w realu - ogólnie spowolniła nas i zniechęciła do wszystkiego. Pańcia dużo myślała o: ludziach jako takich w ogóle,
o ludziach, których nie zna, a którzy najwyraźniej pańcię znają świetnie i się o niej wypowiadają za jej plecami, dość nieżyczliwie zresztą,
wreszcie o ludziach konkretnych, których poznała i coś jej się wydawało, ale.
Rozmyślała też o sobie i określenie „stara a naiwna” było najłagodniejszym jakie jej przyszło do głowy.
No, ale to nie o pańci i nie o ludzkości ma być wpis, w końcu to ja jestem najważniejszy i reszta naszego stada. To ja dziś nostalgicznie, wspomnieniowo i zakończeniowo.
14 lutego mija dokładnie olimpiada od mojego przybycia do domu państwa i chyba czas na podsumowania jakieś, nie? W naszym domu niby zaszły różne zmiany – straciliśmy kuchnię i odzyskaliśmy kuchnię, przynajmniej częściowo – ale tak naprawdę to niewiele się zmieniło. Wtedy pańcia blendowała chrupy kapitanowi Fukowi, teraz zaczęła blendować Mosiowi, tarasu dalej nie ma, ściany nadal są brudne, kable się plączą, wszędzie można się nadziać na kupy, albo kałuże, a w kącie, w tym samym starym telewizorze znowu gada olimpiada zimowa. Większy ruch w stadzie – straciłem starych przyjaciół, zyskałem i straciłem przyjaciół, a także zyskałem i na razie nie straciłem przyjaciół.
Ale większość z nich postarzała się, oj postarzała.
Taka Sielawka – śpi, nie szaleje, nie poluje. Choć ostatnio upolowała osiem parówek z szynki, elegancko zapakowanych w pergamin z delikatesów K&M. Pańcia zobaczyła przez okno, jak się z tymi parówkami przepycha pod furtką i zaczaiła się na nią pod okienkiem. Dzięki temu po kawałku sprawiedliwie dostali wszyscy, także szczurcie.
Taki Protazy – codziennie daje sobie czyścić oczy i tylko czasem pańcia użre.
Taki Fistasz – pańcia mówi, że Fistaszek żyje już w swoim świecie. Wieczorem pańcia usiłuje go ułożyć do łóżeczka i ululać, ale nie zawsze jej się to udaje i wtedy pół nocy Fistasz drepcze po przedpokoju na górze, włączając automatyczną lampkę, stukając pazurkami i nie wiadomo co mu się w główce roi.
A Leon? Sika pod najbliższą sosną, bo następna już za daleko, a kupę czasem wali w ogóle nie wychodząc. Niedługo trzeba go będzie wysadzać niczym pana Michała.
I ja się postarzałem przez te cztery lata. Głównie śpię, spacerować już mi się nie chce, w zasadzie to idę z pańciem żeby mu przykro nie było, ale jak tylko zrobię kupę, to stanowczo zawracam do domu. Nie chce mi się wstawać do jedzenia i pańcia chrupy mi podsuwa pod nos na posłanku.
Właściwie to nic mi się już nie chce. Pisać też mi się nie chce.
Tak, drogie ciotki, udaję się na emeryturę. Należy mi się. Starałem się zabawić pt publisię, ale chyba nie wszystkim się to podobało. W każdym razie – jestem zmęczony i teraz będę spał, jadł i się bałwanił. A potem sobie umrę, ale się nie boję, bo wiem, że pańcia będzie mnie trzymała za łapę, a jeszcze potem rozpocznie się nowa przygoda z życiem. Na pewno szczęśliwsza. Pańcia tak mówi, a ja jej wierzę.
Pora na młodsze pokolenie – Państwo pozwolą, oto Ziemniak.
Ziemniak jest w sile wieku, energia go rozsadza, uwielbia spacerki z pańciem i podchodzi do życia z nieuzasadnionym entuzjazmem.
Niech on teraz zostanie władcą klawiatury, ale nie tutaj.
Niech pt publisia wybaczy, ale przestaliśmy tutaj czuć się jak w domu.
Ja się żegnam, dobranoc państwu...

A Ziemniak z pewną taką nieśmiałością się wita. Jest zaopatrzony w sprzęt – na początek w mopa – więc będzie dopszszsz!
Pytania przyjmuje na PW.
Bo przecież każdy początek to tylko ciąg dalszy
A księga zdarzeń zawsze otwarta w połowie