Nie miałam nawet siły pisać ...
W piątek Awaria rano znów nie miała apetytu, popołudniu wymiotowała. W ciągu dnia (była ze mną w pracy) bardzo często się rozciągała, wysuwając maksymalnie do przodu przednie łapy, tylne pozostawiając wyprostowane (pani doktor nazwała to potem
pozycją ulgową). Wyniki badań krwi przesłałam do Boliłapki - mocno podwyższone enzymy wątrobowe. Wyczerpaliśmy możliwości konsultacji telefonicznych i trza się było zameldować u doktorów...
Dzięki Piotrowi mieliśmy komfortowy transport i wsparcie psychiczne na miejscu...

Przed wyjazdem do B. Awaria bardzo chciała asystować Piotrowi przy karmieniu
pracowych dziczków - ale koty nie chciały współpracować!
Dyżur miała dr Ula, zaczęła od pełnej morfologii, zdjęcia RTG niestety nie dało się otworzyć - no i skoro nie udało się ustalić przyczyny, wdrożono leczenie objawowe...Psica dostała pół litra kroplówki (na szczęście podskórnej, nie wyobrażam sobie jakoś zadania Awarii kroplówki dożylnej - strasznie się szarpie...

) i całą baterię leków, których nazw nie pamiętam

(przeciwzapalne i No-SPA na pewno)...Od poprzedniego ważenia psica straciła na wadze kilogram, dostałam zalecenia dot. żywienia: mokra RC Gastro Intestinal ma być podawana często w małych porcjach na raz...
Leczenie zadziałało o tyle, że Awaria przestała wymiotować i prawie zupełnie przestała się rozciągać.
W sobotę psica była w niezłej formie, dobrze zniosła jazdę autobusem (przy okazji trenuję z nią jazdę komunikacją miejską w kagańcu - coraz mniej się szarpie, coraz skuteczniej też wywołuje współczucie w pasażerach:
biedny piesek, jak ona się męczy w tym kagańcu, tak jej poczciwie z oczu patrzy itp...

). Obyło się bez kroplówki, tylko parę
kłujów i zapasowa puszeczka...W drodze powrotnej wysiadłam trzy przystanki wcześniej, żeby zaliczyć spacer - jest kupa! Żadnych ciał obcych, ale przynajmniej pies zaczął trawić!
W niedzielę psica znowu zaczęła się rozciągać, czasem się jej też odbijało, ale nie wymiotowała. Dr Ula coś wspominała o tym, że chciałaby adoptować takiego miłego pieska, ale podejrzewam, że wszystkim to mówi ...

Znowu skłuła tyłek, zaleciła dalsze karmienie Gastro Intestinalem w małych porcjach- i kazała się zameldować w poniedziałek popołudniu/wieczorem...
I tak nam minął weekend - poza wyprawami na Ursynów, krótkimi spacerkami na siusiu i karmieniem po łyżce naraz na ogół spałyśmy - obie!

A nie, przepraszam - wczoraj popołudniu spacer był porządny, poznałam miłą panią spacerującą z młodą suczką w tej samej klasie wagowej co Awaria - spuściłyśmy dziewczyny ze smyczy i poganiały się przez jakieś 10 minut w naprawdę szybkim tempie...Po 10 minutach Awaria miała dość, nie była już w stanie dotrzymać pola młodej
Dziś znowu zabrałam ją do biura - po pracy pojedziemy prosto na Ursynów... Nadal się rozciąga, choć niezbyt często, nadal co jakiś czas się jej odbija, ale oba końce psa działają we właściwą stronę...Miło byłoby, żeby już się trochę unormowało...
