Witaj Ewo.
Napiszę tylko ,że ja mam dziś piekielny dzień. Pieklę się o wszystko od rana. A gotuje sie od wieczora . Wczoraj wyprowadzono mnie z równowagi totalnie. Sami swoi to zrobili i swoim się dostało. Nie wszystkim bo wszyscy pod ręka nie byli
Za stara jestem by godnie znosić ciosy, pierdzielenie głupot. Za ładna by sobie urodę złością szpecić.

Ale mam paskudny charakter i wybrałam piekielne zachowanie. Zapłacę za tą przyjemność głębszymi lub nowymi zmarszczkami ale ... co mi tam.

Za przyjemności się płaci
Muszę jednak dojść do ładu z tym wszystkim bo nic nie jest warte nerwów. Zmęczenie, zniechęcenie, złe samopoczucie, kłopoty... cegiełki ,które są składane w naszych umysłach i powodują, że siadamy nie mogąc sobie z nimi pradzić. Jak zburzyć ten mur i zobaczyć niebo za nim? Zburzyć tak by nikt nie ucierpiał? Katastrofa budowlana gotowa

bo jedno słowo , gest i leci...
Czasem mam tak szczerze dość wszystkiego. Ale to uczucie nie jest obce nikomu.
Przeskoczę temat. Moje cudne, niegdyś różowe butki kocie , poszły na śmietnik. Doczekały się brzydkiej starości , pełnej dziur i porwanych sznurków . Przewiewał wiatr mi przez stopki i palce. Blokowały się w szczeblach płotu, nurzały sie w błocie i śniegu... Były ze mną. Zszargały się w służbie kociej mocno. Ale nikt nie śmiał ich wyciepać. Choc patrzeć na nie nie mógł. Do teraz. Wystarczyło słowo wypowiedziane do TZ-ta by znikły spod drzwi. Bez fanfar, bez pożegnać. Choć ja uroniłam łzę.
A koty? Koty słyszały moje człapanie z dala. Teraz idąc w inszych paputkach ,muszę zakiciać ,by tyłeczki ruszyły w moim kierunku. Z niedowierzaniem to robią. Nie nawykła do
nowości nożynka nie ma tego chodu i spokojnego dreptania. Płot też sprawia trudności . A i spodnie są za długie bo tamte
wyżsiejsze były.
Paputki moje paputki poszły do Tęczowego Śmietniska.