Troszke się dzieje.
dzisiaj w końcu dotarłam, pelna niepokoju, do wetki na kontrolę z Miką (miałam być na początku lutego). Kiepska informacja jest taka, że jeden kiełek jest bardzo kiepski, zepsuty i że ma w pysiu cały czas stan zapalny. Mika sie ślini, ale z emocji jak dotąd natomiast mam to obserwować, bo jak jest zepsuty zab to sa i bakterie i byc może trzeba bedzie jej dac antybiotyk.
Ale sa też dobre informacje - w uszku nie ma stanu zapalnego a to co było małe w listopadzie cały czas jest takie samo, czyli nie urosło.

Uchem mam sie w ogole nie przejmować, choc na kontrolę jeszcze w tym roku na pewno trzeba będzie pójść.
No i moja wygłodzona Mikunia wazy 3,70kg - to chyba jej największa waga (zmierzona) jak dotąd, ale musiała być większa skoro teraz mi schudła
Dla radosci ogolnej

Milenka sobie wyrwała pazur, drugi naderwała, ma stan zapalny, obrzęk i zapalenie wałów pazura (czy jakos tak). krew na łapie, kulała itp więc w piatek wylądowałyśmy u wetki. Antybiotyk, przeciwbólowy, opatrzenie rany i skarpetka przytwierdzona plastrem do futra. Nastęnego dnia skarpetka zdjęta, razem z futrem. załozyłam, okleiłam plastrem na futrze i po kilku minutach znów zdjeta razem z futrem. dalsze zakładanie nie miało sensu. Wczoraj na kontroli okazało się, że pazur się goi ok, antybiotyk działa, ale Milena wylizuje sobie przestrzenie międzypalcowe - jest mocno czerowna i zbiera się wydzielina. Jak bedzie lizac dalej to albo bedzie opatrunek (w ktorego powodzenie nikt nie wierzy, tzn ona go ściągnie) , albo kołnierz. Dzisiaj ją obserwowałam - liże, a przy wieczornym opatrywaniu łapy widze, ze jest czerwona. Mam nadzieję, ze jednak jakoś da radę, nie wyobrażam sobie szaleństwa mileny w kołnierzu.
Notka i Nutka wygladaja strasznie - baryły, nie baryłki nawet. To okropne, one nie mają hamulca w mózgu, ktory by im powiedzial "stop jedzeniu".
DeeDees się jakoś trzyma, ale cierpi na niedostatek zainteresowania i uwagi (z mojej strony), a ścislej: na nierowny ich podział w stadzie.