Halo halo

I wróciliśmy od weta. W liczbie mnogiej piszę, bo Muszeron jest już w domu
W lecznicy czekała nas mała niespodzianka. Opowiadam z przejęciem wetce od progu jaki to straszny, połamany ząb ma Muszek w pyszczku.
Ta zagląda kotu do dzioba i mówi "ale nie ma tu już ząbka"

Ząbek wypadł mu cały razem z korzeniem, nawet nie wiemy kiedy, przedwczoraj go jeszcze miał
Musiał być bardzo zepsuty i niestety to dowodzi temu, że zaniedbałam muszeronowy pyszczek

Trzeba mu częściej do dziobala zaglądać i kontrolować zęby.
Dostaliśmy maść na dziąsła, bo ma leciutko zaczerwienione, Muszek został dokładnie przebadany i galopem do domu

Był bardzo grzeczny, chociaż rano mieliśmy cyrk, żeby go wsadzić do transporterka

Po powrocie oczywiście wściekłość, niestety wyżył się na Teemolku, doszło do łapoczynów i przeraźliwego prychania.
Trochę mu przeszło po dużej porcji świeżego mięska, ale dalej jest obrażony i zły.
Siedzi taki napuczony grubcio ze złowieszczą miną przy oknie..
Wygląda dokładnie tak

Uff, tak się bałam dzisiejszego poranka. Udało się

<soooo happyyyy>
