No i nie wiadomo czy sie cieszyc czy smucic? Ale to chyba u nas normalne, prawda? Ja, zawsze do pierwszych wiadomosci i zdjec jestem smutna jesli ktores jedzie daleko. Jak sie przekonam, to juz jestem spokojniejsza. Chociaz fotki nie zawsze pokaza jak ma kot naprawde.
Ale tu akurat, jestem pewna, ze wszystko bedzie w porzadku.
Mageda ma dobrą ręke. Nie pierwsza adopcja, w dodatku w dwupaku. Pan sam przyjedzie po kotki, wiec rowniez daje do myslenia. Ja juz go lubie, bo chce ich dwoch i sam sie pofatyguje, wiec dobrze jest.
Oj, tak tylko rozkminiam sobie. Czasem tak jest ze rozstanie boli bardziej niz mniej. Ale zycze tym malcom szczesliwego, dobrego zycia.
To czekamy na wiesci, kiedy pojadą.
Ostatnio Mageda z tz-em maja urwanie głowy. Doszły im obowiazki w zwiazku z moim Zulikiem. Wczoraj był operowany w Białymstoku i operacja sie udała, pacjent przezył, ale nie wiadomo jak to jeszcze bedzie. Jest bardzo słabiutki, wycienczony.
Magedowie zgodzili sie wziac go do siebie na te dwie pierwsze doby(w sumie to trzy, bo przed operacja juz został u nich). Beda nosic go na kroplowki i do kontroli. Sami zreszta wiem, ze wczoraj wieczorem podawali mu w domu.
Mało, ze 3 koty ode mnie, to jeszcze i pies.
Nie wiem jak sie odwdziecze. Dziekuje
Dziekuje tez za karme
