Wiosna, wiosna

Dzisiaj nie chciało mi się spod huty odjeżdżać.Świeciło słońce, było cieplutko, siostra sprawdziła, że na termometrze było 13 stopni.Z kocią i psią frekwencją znacznie gorzej.Żaden kot nie bywa w domku burasi, trudno, nic na to nie poradzę.Sowy też nie widzę, jedzenie znika, ale dzisiaj miski były powyciągane z budy i porozrzucane dookoła.Podejrzewam o to psy, koty tak nie robią.
Pod hutą była tylko Strzałka, najadła się jak bąk, była wątróbka i bardzo jej smakowała.Ttym razem menu było urozmaicone, postarałam się.Już odjeżdżałam, kiedy zobaczyłam moją Jadziunię na trawniku u strażaków.Zobaczyła mnie i jak strzała pobiegła w kierunku stołówki.Jaka ona jest śliczna, malutka, ale okrąglutka, tłuścioszek z niej.Ona natychmiast wzięła się za psie żarcie, czyli resztki wędlin.Potem popiła śmietany, trochę rosołu ( miałam taki z kury "domowej roboty", a więc smaczny, tłusty).Dla pozostałych wystarczy również, nie zamarznie, to ważne.
Słyszałam szczekanie psów, ale nie wiem, czy to nie były te "firmowe", uwiązane, czy zamknięte, nie rozumiałam, o czym szczekają
Przywiozłam od cioci mnóstwo masła, które przechowywała w zamrażalniku.Ponieważ długo leżała w szpitalu, nie zużyła go wzięłam więc dla zwierzaków.Widziałam, że koty jadły ze smakiem, dziś nie było już nic, a dałam sporo, bo blisko ..kilogram.Miski były puste, porozrzucane, czyli psy to wszystko zjadły, łącznie z suchą karmą, której też dużo zostawiłam.
To takie miłe uczucie, kiedy wracam do domu i wiem, że zwierzaki nie będą głodne.Szkoda tylko, że tak mało ich się zjawia, nie wiem, co u nich, czy żyją, czy są zdrowe.
Aha, tego biało-czarnego po drodze już nie spotkałam, chociaż zatrzymałam się tam i wołałam.
Strzałka

Jadzia
