dzięki za życzenia, dziewczęta
(chyba nie ma bardziej nieświętej, niż pozytywka
)Dzięki cioci Alienor

testujemy pożyczone poidełko Drinkwell
Po półgodzinnym rozkminianiu instrukcji dostępnej w językach obcych, z drżeniem serca, żeby nie zepsuć cudzej aparatury, z wielką pompą uruchmiliśmy wodopój...
...
...
Napierw kulaliśmy się ze śmiechu, obserwując jak Zdzisia usiłowała z zamkniętymi ustami powąchać lejącą się wodę, po czym kłapała szczęką, żeby ugryźć to dziwne, srebrzyste i szemrzące. Potem próbowała łapać to łapką.
Natomiast nie wpadła na to, że można się napić. Ani ze strumyczka, ani z miski, do której wpadał.
W tym czasie Loki siedział bezpiecznie na blacie i przypatrywał się bacznie, czekając, kiedy to dziwne bucząco, szemrzące zaatakuje Zdzisię znienacka.
Postawiony obok wodopoju, przyczaił się, przygiął kopytka i dokładnie obwąchał urządzenie ze wszystkich stron.
Wodopój używany był przez inne kotki, więc pachnie interesująco.
I to by było na tyle.
Nikt normalny nie będzie pił z miski, do której leje się woda
przecież taki strumyk może nagle zaatakowac pijącego kota, czyż nie?
Osamotniony wodopój ciurka smutną piosneczkę w kuchni, koty rozeszły się do swoich zajęć

A Loki dziś marnie sika i nie chce pić (z miski też nie)
i jeść też nie za bardzo
a już się wydawało, że normalniej jest
