Iza, wcale nie ukrywam, że bardzo mi było miło, kiedy czytałam swoje słowa

.
Ale tak naprawdę, to ja zrobiłam niewiele...
Tyle osób zaangażowało się w pomoc dla Wojtuli!
Agnieszka- ona nie zastanawiając się przyjechała i zawiozła nas do lekarza, choć Wojtuś zachorował akurat wtedy, kiedy od kilku dni szalała śnieżna zamieć, i komunikacja była właściwie żadna.
Pani Doktor- natychmiast i bez zbędnych pytań zajęła się Wojtkiem sprawnie i z wielkim doświadczeniem, od razu rozpoczęła odpowiednie leczenie.
Piękny Rudy- podzielił się z maluchem swoją krwią, co uratowało mu życie.
Darczyńcy- zechcieli otworzyć swoje serca i portfele, żeby smyk mógł byc leczony i uratowany.
Tak wielka ilość Forumowiczów- podnoszący wątek, żeby nie spadł w czeluście, trzymający kciuki za Wojto, przesyłający moc pozytywnej energii.
Wobec takiego sztabu osób i takiej zmasowanej energii forumowej Wojtuś się zawstydził, i postanowił wyzdrowieć

.