Wojtusiu...tak bardzo tęsknię....

» Wto lut 04, 2014 9:10 Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

Ogólnie tak sobie, Alu. Średnio, ale nie najgorzej.
Dziś po południu idę na zastrzyk, mam 6 sztuk.
Najgorsze jednak jest to, że kompletnie zatkało mi oboje uszu...
Nie, nie bolą mnie, po prostu są zatkane, jakby mi ktoś głowę wsadził pod wodę.
A w lewym dodatkowo szumi.
Denerwuje mnie to strasznie :evil:

.

Marzenko, dziękuję, ja jestem ludź, dam radę :ok:

.
I Wojto tez da, o! :ok:

» Wto lut 04, 2014 9:12 Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

Ugotuj Gosiu coś ciepłego :ok:

» Wto lut 04, 2014 9:13 Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

alab108 pisze:Ugotuj Gosiu coś ciepłego

Mam kurzęce udko, włoszczyznę, zamierzam dzis rosołku uważyć :ok:

.

» Wto lut 04, 2014 9:25 Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

Gosiu
ucho przetyka się robiąc taką jakby pompkę, otwartą dłonia przytykasz do ucha i probujesz odetkać
ja od czwartku na L4 z zapaleniem ucha, do teraz na prawe słabo słyszę

pielęgniarka może Ci też w ośrodku ucho przepłukać

» Wto lut 04, 2014 9:28 Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

mamaGiny pisze:Gosiu
ucho przetyka się robiąc taką jakby pompkę, otwartą dłonia przytykasz do ucha i probujesz odetkać
ja od czwartku na L4 z zapaleniem ucha, do teraz na prawe słabo słyszę

pielęgniarka może Ci też w ośrodku ucho przepłukać

Małgoś, będę dziś na zastrzyku, to zapytam...no jak mnie to strasznie denerwuje! :evil:

Do tej pory byłam tylko stara i ślepa, teraz będę stara, ślepa i głucha :evil:

» Wto lut 04, 2014 18:37 Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

Nie mam nowych wieści z Wojtusiowego szpitalika...
Ale pani doktor ma mój numer telefonu, a brak wieści to dobre wieści :ok:

.
Do wczoraj dzwoniłam dwa razy dziennie :oops:

.
Jutro będę w lecznicy, o wszystko dokładnie wypytam, mam nadzieję, że pani doktor znajdzie dla mnie wolną chwilę

.

» Wto lut 04, 2014 18:46 Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

Witam Vipka, dawno Ciebie nie widziałam na łączach. A może to ja rzadko bywam na forum.
Zdrówka życzę.
Jak będziesz mała chwilkę czasu i ochoty to napisz (na pw) co u Ciebie słychać.

» Wto lut 04, 2014 18:47 Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

Hannah12 pisze:Witam Vipka, dawno Ciebie nie widziałam na łączach. A może to ja rzadko bywam na forum.
Zdrówka życzę.
Jak będziesz mała chwilkę czasu i ochoty to napisz (na pw) co u Ciebie słychać.

Miło mi Cię widzieć, Haneczko!

» Wto lut 04, 2014 19:40 Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

Lepiej powiedz, gdzie się rozwiał plan gotowania rosołu :evil:

Wojtusiu, pewna jestem, że migiem wyzdrowiejesz :ok:

» Wto lut 04, 2014 19:44 Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

Caragh pisze:Lepiej powiedz, gdzie się rozwiał plan gotowania rosołu

Wojtusiu, pewna jestem, że migiem wyzdrowiejesz

Ić, ić, ić...... :evil:

Się był rozwiał przy sprzątaniu, o. :oops:

» Wto lut 04, 2014 19:52 Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

Numer konta poproszę.

» Wto lut 04, 2014 19:57 Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

Aaaśka pisze:Numer konta poproszę.

Asiu, cześć, miło Cię widzieć

.
Zaraz napiszę pw :1luvu:

.

» Wto lut 04, 2014 20:03 Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

Jak to rosół nie ugotowany. Przed sprzątaniem należało nastawić rosołek, on by sobie "pykał", w tym czasie można coś zrobić i po pracy zjeść pyszny rosołek.
Oj nie dobrze, nie dobrze :evil:

» Wto lut 04, 2014 20:06 Re: Uratowany...żeby umrzeć ?

Hannah12 pisze:Jak to rosół nie ugotowany. Przed sprzątaniem należało nastawić rosołek, on by sobie "pykał", w tym czasie można coś zrobić i po pracy zjeść pyszny rosołek.
Oj nie dobrze, nie dobrze

Z tym sprzatniem to trochę tak było, że bardzo dom zapuściłam, jak chorowałam :oops:

.
A potem ta historia z Wojtulkiem....
I tak sie za to wzięłam dzisiaj, no i mi zeszło

.
Ale ogólnie to jadłam, żeby nie było, Monia świadkiem, bo słyszała przez telefon moje mlaski i ciamki

.
Oczywiście pieskom nie zapomniałam ugotować :oops:

....