Dołączam się do wątku (i forum)

Jestem w trakcie czytania pierwszej części ale tak się strasznie cieszę, że Was znalazłam! Dobrze wiedzieć, że nie jestem sama z moim problemem. Alex ma około 10 miesięcy, ze mną jest od pół roku, od pięciu miesięcy siura z upodobaniem na powierzchnie płaskie i miękkie (tzn. od pięciu u mnie, a czy robił to wcześniej, to nie wiem...). Najlepsza jest oczywiście koldra (dwie już poszły do kosza), ale może być też kocyk albo ubrania rzucone na podłogę, albo torebka, w ostateczności nawet poduszka. Oczywiście zdarza mu się załatwić do kuwety, czasem

Alex jest zdrowym kocurkiem, pod koniec tego miesiąca pozbędzie się jajeczek. Siusianie jest zwyczajnym siusianiem - w sensie nie posikuje ani nie znaczy na stojąco, ot przykuca i wywala cały ladunek

Kiedyś za jednym zamachem przelał się przez dwie kołdry, koc i prześcieradło

Ostatnio był przez dwa dni pod opieką koleżanki, którą zna i lubi - nasiusiał jej na łóżko...
Zwalam to na stres. Ja jestem w domu rzadziej niż bym chciała (praca) a on wymaga uwagi non stop. Strasznym jest pieszczochem, uwielbia się tulić, spać na kolanach, nawet jak wychodzę do drugiego pokoju to idzie ze mną. I płacze. Miauczy bardzo dużo i głośno...
Staram się poświęcać mu 100% czasu jak jestem w domu (chociaż z wątku wynika że niekoniecznie robię dobrze) ale nawet to czasem nie wystarcza i kocur bywa zwyczajnie agresywny. Gryzie, a jak próbuję się odsunąć a kota zestawić na podłogę, to rzuca się na ręce. Przy czym jak mówię o gryzieniu to nie mam na myśli podgryzania, on łapie zębami i nie puszcza

Czasem myślę że powinien się nazywać Dr Jekyll & Mr Hyde... Miałam w życiu cztery koty, głównie kotki, mniej lub bardziej "charakterne" (jedna z nich też siusiała, ale w ciągu całego życia zdarzyło się jej kilka razy i było ewidentnie stresowe), ale Alex przerasta wszystkie. Ręce mi opadają.
Feliway w drodze, przeprowadziliśmy się do nowego mieszkania, kastracja zaplanowana na koniec lutego. Mam nadzieję na poprawę a jak nie to przyjdzie mi żyć z zaszczańcem bo przecież go nie oddam

Na poprzednim mieszkaniu tak śmierdziało, że strach było zaprosić kogokolwiek do środka, już nie mowiąc o tym że mam paranoję i wydaje mi się, że wszystkie moje ciuchy śmierdzą kocim moczem...
Najgorsze, że chciałam się dokocić za jakiś czas, ale jak on taki nerwowy to chyba nie jest to dobry pomysł
