Kurna chata - raz jeden , zdarzyło mi się

opowiem tylko dlatego, że chwalić się nie ma czym, ale może
ktoś następny wnioski wyciągnie.
W skrócie wielkim :
Kiedyś dawno temu , znalazłam psa w typie owczarka niemieckiego. Miałam wtedy dom i ogród.
Solidne ogrodzenie w moim ogrodzie było...
Pies był przywiązany do drzewa pod tzw. "kioskiem".
Po wywiadzie okazało się, że "niczyj" - rano przywiązany i facet odjechał autobusem.
Odpięłam smycz, - otworzyłam bagażnik w aucie - i powiedziałam coś w stylu :
"wsiadaj jedziemy do domu " ( w zamyśle miałam, że znajdę mu dom , bo u mnie już w miarę pełno )
Wsiadł - pojechał ze mną.
Domowy był, odkryłam, ale moi rezydenci wtedy dla mnie mieli priorytet ?
Za mało wytężyłam mózg ?

Nie wiem.
Nie mogłam do domu go wprowadzić ( tak wtedy myślałam ) - " głaskałam i bawiłam " ale na noc dostał otwarty "ganek" i ogrodzony ogród do dyspozycji.
Zostawiłam go na noc z ciepłym posłaniem ( tam według mnie idiotki skończonej durnej i p..y miał spać do rana ) i z michą pełną być szczęśliwy ...
Rano dowiedziałam się od sąsiednich, że pies przesadził ogrodzenie ( wyyysoookie jak diabli i mocne ) i uciekł.
Nie jest łatwe opowiadać o swoich karygodnych błędach, ale zrobię to - może inni którzy będą to czytać nie popełnią tego samego błędu.
Pewnie uciekł tam skąd go wyrzucono.
szukałam - nie znalazłam.
No ale ja nie wiedziałam skąd on jest - i gdzie wraca.
Borys ma szansę - wie skąd jest i wiele osób go szuka.
Edit : piszę , to "wie skąd jest " bo znajomej mojej gdy kiedyś charty uciekły- to odnalazły się "hooooo, hoooooo" poza obrzeżami
Krakowa.
Borys głupi nie jest.
Znajdzie się. On całe życie " Jasiem Wędrowniczkiem" był.