
Oj bardzo, aż się boję co to będzie. Dobrze, że małż będize w domu, to w razie czego jeśli ja nie będę w stanie, to chociaż on da koteczkom papusi.
Właśnie dzisiaj przypomniano mi, że nie oddałam karty kolonijnej na obóz Tosia i kombinuję, co tu zrobić, żeby załatwić wpis od lekarza bez udziału mojego syna

Zapomniałam na śmierć o tym, a niestety w niedzielę Antoni już wyjeżdża do taty, więc nie zdążymy przed obozem razem wybrać się do lekarza... Może ta pani doktor (którą widujemy nota bene tylko przy okazji obowiązkowych szczepień) zgodzi się podpisać kartę nie zbadawszy uprzednio dziecka? Kurcze przecież to taka formalność
