ELBLĄGNie polecam przychodni LUKS&PARTNERZY
Szczegóły o przypadku mojego kota można przeczytać w tym watku:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=168710pierwszy wet (dość młody z kitką, w kolorowym kitlu), nie znam nazwiska, na mój opis zachowania kota, że kot przestał wskakiwać na kanapy/krzesła, powiedział, że e tam, powinnam się cieszyć, bo mniej rozrabia. Bez żadnych badań, tylko po krótkim obmacaniu kota i zmierzeniu temperatury stwierdził, że to pewnie syndrom urologiczny i natychmiast podał zastrzyki ze sterydowymi i niesterydowymi lekami przeciwzapalnymi. Uparłam się na badania krwi, mimo, że dr twierdził, że nie ma sensu u tak młodej (9mcy) kotki. Wet pobrał krew (bardzo sprawnie, to trzeba mu oddać), zrobił od razu morfologię, wynik zaś uznał za prawidłowy.
Kazał jedynie przywieźć mocz do badania, choć nie powiedział, że mają jedynie aparat pozwalający określić tylko 4 czynniki.
Skasował mnie 80zł. Trzeba również wspomnieć, że nie zajrzał w oczka/uszka/gardło.
Gdy przyjechałam parę godzin później z moczem sam jego kolega był zdziwiony, że nie zawiozłam go do przyszpitalnego ludzkiego labu, bo oni tylko 4 czynniki oznaczają aparatem paskowym. Na wyniki krwi drugi wet (starszy ale nie najstarszy z nich wszystkich, jego nazwiska nie zapamiętałam) spojrzał ale też uznał, że są ok. Ten wet był całkiem do rzeczy, obmacał kota, zrobił rtg i lewatywę, stwierdził, że to gazy i masy kałowe, no i rzeczywiście to było jakby ubocznym problemem kota w tamtym momencie i to było widać na zdjęciu rtg. Pokazał mi to nawet na negatoskopie. Dał no-spę rozkurczowo. Przejął się i wziął tylko 50zł, no ale poprawnej diagnozy nie postawił.
Jeśli ktoś mi był w tej klinice i zna nazwiska może je wymienić, skojarzę, które z nich należy do tego lepszego weta.
Był jeszcze trzeci, ale nie wiem czy to był weterynarz czy technik wet. zajmował się przytrzymywaniem kota i wpisywał dane do komputera. Ten był najstarszy i w sumie nie miał nic wspólnego z diagnostyką, więc o nim nie mogę się wypowiedzieć.