Najczęściej tak...
Chociaż czasem i mnie trafi ciężki
szlag.

(z mojego wku*wa też potrafię się śmiać - a co!)
Guano dzisiaj po południu tradycyjnie na połowie pokoju.
Na dywanie młodego też, chociaż nieduży to dywan i daleko od kuwety.
Luna bije rekordy...
Łapy całe uklejone żwirkiem, nawet kark ma w żwirku (mniemam, że to po wczorajszym zastrzyku... pozwólcie, że w trosce o zdrowie psychiczne "czytaczy" nie opowiem, jak wyglądało podanie ostatniego zastrzyku).
Na razie jej nie próbuję myć, bo grozi to kalectwem lub śmiercią (moją! w razie czego polisę na życie mam), toteż brudna jest potwornie, jak na domowego kota...
W ogóle to jesteście kochane dziouchy, bo w ciągu 10 minut od posta dostałam dwie kuwetowe propozycje.
Od kilku dni sprawdzam tablicę i allegro w poszukiwaniu taniej, dużej, krytej kuwety w Częstochowie, albo Szczecinie i jedna mi się trafiła, którą gość "ukradł" mi 5 minut przed moim telefonem.
A taka fajna była i tania...
W kwestii luniaczkowego zachowania:
Luna kocha mnie niezmiernie. Do czasu (bliżej nie określonego).

Edit: dwie minuty temu przyłapałam ją na gorącym uczynku! Luniak wykopuje urobek z kuwety z takim rozmachem, że wszystko ląduje metr dalej, a potem wdeptuje w tenże i roznosi po pokoju!
Ha!
Kryta kuweta rozwiąże problem rozkopywania, a w kwestii roznoszenia.... hmm.... jeżeli będzie wynosić na łapach z kuwety, to trzeba będzie ten zwyczaj pokochać...
Przed dużą kuwetą rezydentów sprawę rozwiązała "wycieraczka" gumowa nabyta w zooplusie.
Kupię takową dla Lunki z kolejnym zamówieniem.
I problem gównianego pomieszczenia powinien być ostatecznie rozwiązany (a przynajmniej maksymalnie ograniczony).
