Trochę jednak po śmietnikach chodził. Gdy się spotkaliśmy był podrostkiem - Pani Doktor od Alberta oszacowała go na jakieś 5-8 miesięcy. Trudno to ocenić - on i teraz nie jest duży - jakoś niespecjalnie urósł. Ale choć trzpiotowaty to w stadzie jest alfa. To widać. Marutek-Bambaryła brumboli, bormocze do ucha, faluje ogonem, grzbiet podstawia, paczy w oczy, polizuje w policzek, nocą tuli-tuli do boku i władzy nie pragnie. Miseczka i duże łóżko z Dużym - to jego świat. Odiś-filozof liczy gwiazdy i mgławice w świecie tajemnym, kocim, ludziom niedostępnym, nie chce rządzić, chce eksterytorialnej przestrzeni - sfery półmetrowej licząc od środka kota. Tylko ja mogę ją naruszyć w dowolnym momencie.
Koty chyba nieszczególnie znają się na centymetrach, naruszają granicę i wtedy Odiś wydaje skrzekot i uruchamia TELESKOPOWĄ ŁAPĘ.
Tak oto Albert "nie chcem ale muszem" - został przywódcą.
Cóż - Buranio. Kot nad koty.
Edit: Nie zaczynaj z Burasem!
http://hardcorowo.pl/21043_Oddal_gnojkowi.html
