Po kolei: Neigh- a mówiłam ,że mam interesującą paranoję?
MÓWIŁAM!
A jak ja mówię to (czasem) tak jest:)
Najbardziej mi się podoba jednak ,że w kwestii czytania tegoż wątku przez Przyszłe Laureatki Pewnej Znanej Powszechnie Nagrody to ,iż co jakiś czas któraś z tych Wielce Szanownych Matron nie wytrzymuje i albo mnie tu napomina, albo wpisuje się jak gdyby nigdy nic a czasem CHCE SIĘ ZAPRZYJAŹNIĆ.
Kiedyś Jedna z Nich napisała z całą mocą ,że ona tu MUSI pisać bo MUSI mi pomóc.
To się jednak nazywa poświęcenie!
Chore...
A może nie? Może one mnie po prostu, po wielkiemu prostu OGROMNIE UWIELBIAJĄ??
Przecież zrobić komuś kosmiczną awanturę, na skutek której omal nie zamknięto kilku niezbędnych kociarzom wątków o leczeniu (a nich tam cukrzycowe koty wymrą, ale niech Kotkins NIE LECZY na wątku!!) , wyczyszczono li , tylko i jedynie MOJE wpisy na wątku grzybiczym z schematami leczenia tej jakże niebezpiecznej choroby ( a pozostawiono takie, nie moje bynajmniej np. "podaj krople walerianowe , ja tak zrobiłam a
gżybica znikła"- tu ukłony dla Ulubionej Moderatorki!), a potem się wpisać na jego wątku "interferon działa inaczej ...itd...itp."- to jednak DOSYĆ DZIWNE, prawda?
Jakby się było dobrą , życzliwą koleżanką???
No zwyczajnie się LUBIMY, pomagamy sobie na co dzień a to niedoszłe utopienie mnie w łyżeczce wody to były takie ot- żarty?
NIE ROZUMIEM Tych Pań.
Po drugie- RAZ NA ZAWSZE:
zamieszczanie wszelkie linków, ogłoszenia, zdjęcia i w ogóle wszystko na temat potrzebujących kotów, psów, żab, myszy, kanarków oraz królików , krokodyli i innych biedaków, w tym ludzkich - jest tu MILE WIDZIANA.
Nikt nie zostanie poszczuty, wyrzucony ani niemile widziany.
Przeciwnie- pokazujcie koty, proszę bardzo, tak znalazły domy liczne zwierzęta - ktoś zobaczył, komuś powiedział, inny się zakochał...i już!
W przeciwieństwie do Miłych Pań , które mnie kiedyś od czci i wiary odżegnywały bo zamiast ogłaszać pewnego kota szukałam mu domu po znajomych (z skutkiem bardzo dobrym- kot ma fajny dom) uważam ten sposób za bardzo dobry.
Dlaczego?
Bo minimalizuje ryzyko ,że się domowi odwidzi , bo znajomi w razie problemów zadzwonią po radę a nie wyrzucą w środku lasu...bo znajomych ZNAMY i wiemy mniej więcej czego się po nich spodziewać.
Zatem piszcie , nikogo miłego i życzliwego stąd nigdy nie wyrzucę.
Po trzecie : Aniu, Leosia została wyadoptowana. Michasia nie.
Przydałby się DT...
Felicja ma zespół tzw. "ogona końskiego"- uszkodzenie miednicy, najpewniej uraz spowodował trwałe uszkodzenie unerwienia pęcherza. Była na konsultacji u dr Uznańskiej.
Nie można zatem Felicji nauczyć korzystania z kuwety, bo ona nie do końca kontroluje oddawanie moczu.
Nic już nie można zrobić, to stary uraz.
Zapewne dożyje swoich dni u Kaśki...
Mam mieszane uczucia co do jej eutanazji, choć Kasia utrzymuje ,że póki je i jest szczęśliwa nie widzi powodu.
Cóż- pewnie ma rację...
P.S. Od siebie dodam ,że przyszło mi coś na myśl.
Otóż są na świecie choroby , których lekarze wyleczyć nie potrafią.
Niektóre z nich są widoczne- np. choroby skóry, okaleczenia, albo niepełnosprawność fizyczna.
Czasem powodują czyjąś śmierć ...
I wiecie, większość normalnych ludzi jeśli już kogoś wini to tylko los.
Ale nie wszyscy tak mają.
Są tacy, którzy winią LEKARZY.
Mam łuszczycę? Bo mnie ŹLE leczyli!
Ojciec umarł na nowotwór? Lekarze się nie starali, umarł z zaniedbania!
Musze używać kul żeby się poruszać? Lekarze schrzanili sprawę, mogłabym skakać gdyby nie lekarze...!
Ważne żeby był winny i żeby mieć go gdzie zwalczać.
To daje poczucie JAKIEJŚ kontroli.
Jest wróg , jest kogo zwalczać, jest po co żyć.
A ja jestem tu taka dostępna...
Cóż- nie ma to nic wspólnego z moralnością czy normalnością.
Raczej czysto ludzkie jest i współczuć należy...
Wróćmy może do kotów
c'nie?
