Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
bagheera pisze:Ale moje darmozjady na ten przykład whiskasa sardynkowego omijają z daleka...
kuba.kaczor13 pisze:MalgWroclaw pisze:Śniło mi się dziś, że go złapałam.
oby to był dobry znak
mamaGiny pisze:tyle osób deklarowało pomoc w ten weekend.. a tu cisza
kotika pisze:mamaGiny pisze:tyle osób deklarowało pomoc w ten weekend.. a tu cisza
Bo niektórzy łażą po terenie i zaglądają w mysie dziury, szukając zmarzniętej kociej dupki.![]()
MalgWroclaw, Karolino przykro mi ale nic nie znalazłam, nie wypatrzyłam.
W sumie byłam sama, bo druga dziewczyna, która miała dojechać, miała niegroźną stłuczkę.
Dziś skoncentrowałam się na stronie, którą wtedy pominęłam, to kierunek, gdzie są działki, a dalej coś jakby lasek,
a obok plac, gdzie stoją auta, niektóre po wypadkach (do sprzedaży?), doskonałe miejsca aby ukrył się w środku kot.
Śladów kocich łapek było zresztą wszędzie zatrzęsienie.
Brama na teren działek była zamknięta, ale wszędzie, na bramach, furtkach, płotach zawiesiłam ogłoszenia.
Na samochodowy plac też poszłam i facetowi dałam ogłoszenie i prosiłam aby zwracał uwagę, czy go gdzieś nie widać.
Ogłoszenia wieszałam na śmietnikach, wszędzie, gdzie widać było choćby ślad miseczki, rozdawałam też ludziom,
głównie psiarzom, jeden z nich mieszkał w bloku Karoliny, mówił że słyszał o zaginionym kocie.
Postawiłam jedzenie pod barakiem, chociaż nie było tam miseczek, wracając po 15 min. zobaczyłam,
że małe czarne żarło , tylko popatrzyło na mnie złotymi ślepkami.
Serce mi piknęło, gdy wyłożyłam jedzenie przy tym skupisku kocich domków i wyszedł buras, ale jak na mój wzrok, miał uszy.
Buras zresztą nie był głodny i szybko skrył się w budkach, jadł za to pingwinek i biały kot w czarne łaty.
Obeszłam też teren domków, rozdając lub wrzucając ogłoszenia do skrzynek, lub wieszając na płotach.
Ogłoszenia miałam a4 i a5, w sumie rozdałam, rozwiesiłam ponad 200 ogłoszeń.
Biorąc pod uwagę, że śmietniki tak samo jak w mojej dzielnicy, są pozamykane i niedostępne dla kotów,
kot musi się gdzieś dożywiać, bo sam raczej się nie wyżywi. Problem w tym aby znaleźć miejsce.
Na sam koniec, facet powiedział mi, że przy ul. Piastowskiej jest miejsce przy rurach ciepłowniczych,
gdzie jest dużo kotów i gdzie są dokarmiane, niestety nie mogłam tam już pójść.
Pytanie do Karoliny, czy ma kontakt z osobą, która tam dokarmia koty.
Zmarzłam strasznie, bo u nas zawsze wietrzycho, a chociaż wzięłam grube rękawice, to i tak musiałam je zdjąć,
bo jak tu poradzić sobie z ogłoszeniami, które jeszcze chciał mi porwać wiatr.
To tyle, przykro mi, że nic z tego nie wyszło, no chyba że jakiś pożytek będzie z tych rozdanych ogłoszeń.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 348 gości