Też fajne sposoby macie, ja jej pogniotłam kartki. Ale mnie potem wymiziała i może nawet trochę ją kocham. Pomruczałam i Duża powiedziała, że "barankuję". To kłamstwo jest na pewno, bo ja jestem kotem, a nie barankiem! Ja po prostu...kotkuję.Śmiesznie było, bo ja odłożyłam na chwilę zeszyt, bo musiałam się dopytać o coś koleżanki (jest technikiem weterynarii, ale studiuje razem ze mną). No i się tak śmieję, że życie mnie chyba nie chce na tej uczelni, bo nie dość, że kompletnie nie rozumiem tych zadań, to jeszcze Luna się rozwaliła na tych notatkach i leżała taka zadowolona z siebie

no i się wywiązała rozmowa:
- Ania, a ty wiesz, czemu ona tak leży na tym zeszycie?
- Bo jest kotem?

- Nie, bo teraz poświęcasz notatkom więcej uwagi, niż jej, i ona chce ci o sobie przypomnieć.
- JEZUSIE SŁODKI KRZYWDZĘ MOJEGO KOTKA!
I poleciałam ją miziać

biedulka moja, cały wieczór samotna i nikt nie chciał się z nią bawić ani miziać
