Witamy po długiej przerwie - Kasia i ja
Stwierdzam,że tak mądrego i przemyślnego kota jeszcze nie spotkałam.
Kasia chwyta wszystko w lot.
Pewnego popołudnia siedzę w kuchni przy bufecie i jem kanapki.
Na parapecie na posłanku drzemie Kasia.
Nagle podniosła łebek, poruszyła noskiem - a nosek ma śliczny, czarny i posypany złotymi drobinkami.
Wstała.
I ruszyła wzdłuż bufetu.
Ja siedzę i patrzę.
Kasiula podeszła do stojącego niewielkiego garnka.
Chwilę nad nim pomedytowała.
Powąchała pokrywkę.
Ja patrzę.
Kasia uniosła łapkę, włożyła ją w uchwyt pokrywki i delikatnie odsunęła pokrywkę.
Reka z kanapką opadła mi na kolana.
Patrzę co będzie dalej.
Kasia cichutko odłożyła (!) pokrywkę na bufet.
I zaczęła wyjadać kaszę gryczaną niepaloną.
Czegoś podobnego jako żywo nigdy nie widziałam.
Kanapkę, korzystając z mojego zapatrzenia w poczynania Kasi pożarł Irys...
Myślę, ze Kasieńka w pełni mnie zaakceptowała - zaczęła lizać mój nos i policzki.
Od dawna śpi przy mojej głowie wtulona całą Kasią. I cały czas mruczy, cudownie ciepło mruczy.
Ostatnio zrobiła się bardziej tolerancyjna w stosunku do pozostałych kotów - a może po prostu przestała się ich bać -już nie bije
łapom, pozwala spać blisko siebie.
A czarnemu Koralikowi - mojemu kociemu dziecku - pozwala wtulić się w siebie i wylizywać swoją główkę. Koral wyraźnie chce mieć w Kasi kocią mamę. Ludzka mama to chyba jednak nie to...
Fotki Kasi będą - muszę pogrzebać w kompie a najnowsze zgrać z pendrive'a.
Tak bardzo się cieszę, że Kasia stała się członkiem naszej kocio-psio-ludzkiej rodziny.