Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Czw sty 09, 2014 1:40 Re: Nasze białaczkowce cz.4

[quote="galga"]Jestem laikiem w tym temacie , miałam już sie nie odzywać ... Ale powiem wam iż jestem przekonana ze gdyby kazdy kto ma dodatkowego kota go nie wypuszczal , nie adoptowal zdrowych kotów do tych chorych itd byłoby o wiele mniej przypadków tego typu które mnie spotkały , te kociaki padły jak muchy . Rozumie leczenie kota którego sue ma od jakiegoś czasu , moim zdaniem kot ktory jest pierwszy dzień w domu i na testach wychodzi plus powinien być uspany. A dlaczego? Bo to jest nieuleczalne i wcale taki kot nie prowadzi do końca normslnego życia oczywiście sa wyjątki ale większość pada i myśle ze cierpią ... "


Widzisz ostatni jak dla mnie SZOKUJĄCY PRZYPADEK KOTA Z FELV + na forum to Jasio u Ani (Anna 61).
Kot wycieńczony,w stanie strasznym,plusowy do tego(test tak wykazał) okazał się byc wolny od FeLV.
Jesli koty sa zaniedbane,chore i osłabione to moga się zdarzyć przypadki plusowe(paskowe)
I gdyby takiego kota od razu usmiercono jakie ma szanse na poprawę? żadne :( Co więcej nikt by wtedy nie pomyslał,że test mógłby byc błedny.

Nie pisałam o tym co mysle,że Twoje koty "padły',ale byłam smutna.Wtedy myslałam ,że wydaje mi się ,ale teraz wiem,że nie chiałas tych kotów..Wiesz ,kiedy u mnie wybuchła "epidemia',zostałam nastraszona,setki telefonów,nakazów,rznych opinii,często sprzecznych ze soba (tak..)to sama się zafiksowałam i podobnie zaczełam chwilowo mysleć.
Jednak po latach wiem,ze było warto,było warto dac moim kotom ten czas okupiony moimi bezsennymi nocami,łzami,nawet zapascią...(z żalu i stesu).Kotka Kizia miala takie wyniki,że w laboratorium mysleli,że to"krew zdechłego kota",ponowne wyniki to samo.Mój wet nie chiał dalej jej leczyc,bo tez nie widział w tym sensu.Ale ja widziałam ile ona wycierpiała,ze się trzyma.I sama sobie leczenie Kizi ustaliłam.Tak na podstwaie wielu tutaj pzrypadków.Nie maiłam mozliwości transfuzji,ale zaczełam ją wzmacniac,podawac leki krwiotwórcze,witaminy,Interferon ludzki.Kotka zyła 3 lata od "dnia skaznia jej na eutanazję".Zasłabła nagle,nie było co ratowac,dwa dni i została uspiona.Jestem bardzo wrażliwa,nei potrafiłam się rozstać z moimi kotami jakie strasznie pokochałam opiekując się nimi -własnie chorymi i skazanymi na smierć...Wiem jednak,że był to ciezki czas dla nas,ale tez chwile ,dłuzsze okresy,kiedy moje najbardziej chore koty bawiły sie ,biegaly,rozrabiały....
Dla mnie czy białaczka,czy inne świństwo to tzreba leczyc,albo dbac o niepogłebianie sie choroby...i mozna kota długo trzymac w dobrym stanie...
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Czw sty 09, 2014 13:39 Re: Nasze białaczkowce cz.4

Bo to jest nieuleczalne i wcale taki kot nie prowadzi do końca normslnego życia oczywiście sa wyjątki ale większość pada i myśle ze cierpią ... "

Mam kilkanaście kotów dodatnich i ŻADEN Z NICH NIE CIERPI. Prowadzą normalne życie, są wesołe, grube, mają piękną sierść, dobry apetyt i bystry wzrok. Kiedy zachorują dostają leki i są zaopiekowane do ostatniej chwili.
NIGDY nie uśpiłabym kota tylko dlatego że ma dodatni test, ani białaczkę ani na FIV.
Każdy kot może zachorować i umrzeć , więc idąc drogą chorego myślenia galgi należałoby je usypiać od razu po urodzeniu :evil: Niestety myślenie to jest udziałem większości wetów. Jak idę z moim kotem białaczkowym z jakiegoś powodu do weta to zawsze słyszę "ojej on/ona nie wygląda na białaczkę". Znam JEDNEGO weta (Ci którzy mnie znają wiedzą o kim mówię) dla którego nie ma znaczenia przy ratowaniu kota czy jest dodatni, jest chory na coś i to coś leczymy, a na białaczkę dostaje dodatkowo leki na odporność.
Powstawiam tu potem zdjęcia moich kotów białaczkowych.
AnielkaG
 

Post » Czw sty 09, 2014 18:33 Re: Nasze białaczkowce cz.4

AnielkaG pisze:(...)Niestety myślenie to jest udziałem większości wetów. Jak idę z moim kotem białaczkowym z jakiegoś powodu do weta to zawsze słyszę "ojej on/ona nie wygląda na białaczkę". Znam JEDNEGO weta (Ci którzy mnie znają wiedzą o kim mówię) dla którego nie ma znaczenia przy ratowaniu kota czy jest dodatni, jest chory na coś i to coś leczymy, a na białaczkę dostaje dodatkowo leki na odporność. (...)

AnielkaG
Tylko co się dziwić zwykłym ludziom, skoro sami Weci rozpowszechniają taki pogląd?
Białaczka jest utrudnieniem w leczeniu, bo poza dodatkowym obciążeniem dla organizmu kota, trzeba też uważać na niektóre leki (sterydy choćby). Uprościłabym, ze odsiewa konowałów od sensownych wetów. Niestety z moich obserwacji wynika, ze nie tylko. Wet, który podjąłby się innego ciężkiego przypadku i to z sukcesem, niekoniecznie zechce prowadzić białaczkę. Myślę, ze wynika to z małej praktyki, a ta z dwóch przyczyn, raz, ze kotów się nie testuje, dwa, że przy dodatnim teście, jest stara utarta rada- uśpić. I tak ta choroba nadal funkcjonuje w gabinetach weterynaryjnych :(
Do doświadczeń mogę dodać: problemy z przyjęciem kota dodatniego, notoryczny brak testów na białaczkę tłumaczony ich wielopakami, które nie zejdą, a się przeterminują, zdumienie, ze kot śmiał tak długo żyć (ciekawe co by powiedzieli widząc 6kg zadowolonego z życia i nieświadomego choroby futra :twisted: ). To trudna choroba, ale takie choroby się leczy.. niestety też obrosła w mity, a to się bardzo wolno zmienia, nawet w gabinetach Wet.
pwpw
 

Post » Czw sty 09, 2014 19:06 Re: Nasze białaczkowce cz.4

AnielkaG pisze:(...)Niestety myślenie to jest udziałem większości wetów. Jak idę z moim kotem białaczkowym z jakiegoś powodu do weta to zawsze słyszę "ojej on/ona nie wygląda na białaczkę". Znam JEDNEGO weta (Ci którzy mnie znają wiedzą o kim mówię) dla którego nie ma znaczenia przy ratowaniu kota czy jest dodatni, jest chory na coś i to coś leczymy, a na białaczkę dostaje dodatkowo leki na odporność. (...)


Miałam okazję usłyszeć od weta, że są badania , które wykazują, że koty przenoszą na ludzi białaczkę. Jeżeli potrafią weci takie rzeczy mówić to co dopiero myśleć o leczeniu białaczkowca. :(

Cammi

 
Posty: 3117
Od: Sob lip 21, 2007 23:34
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw sty 09, 2014 19:25 Re: Nasze białaczkowce cz.4

Cammi pisze:
AnielkaG pisze:(...)Niestety myślenie to jest udziałem większości wetów. Jak idę z moim kotem białaczkowym z jakiegoś powodu do weta to zawsze słyszę "ojej on/ona nie wygląda na białaczkę". Znam JEDNEGO weta (Ci którzy mnie znają wiedzą o kim mówię) dla którego nie ma znaczenia przy ratowaniu kota czy jest dodatni, jest chory na coś i to coś leczymy, a na białaczkę dostaje dodatkowo leki na odporność. (...)


Miałam okazję usłyszeć od weta, że są badania , które wykazują, że koty przenoszą na ludzi białaczkę. Jeżeli potrafią weci takie rzeczy mówić to co dopiero myśleć o leczeniu białaczkowca. :(

Szkoda, że tak daleko, bo wzięłabym namiary i zażądała testu dla siebie :evil: I użarta byłam, i wylizana (rano papierem ściernym) i z jednej miski zdarza nam się jeść, jako kotu podpasuje moje :twisted:
pwpw
 

Post » Czw sty 09, 2014 19:35 Re: Nasze białaczkowce cz.4

Cammi pisze:
AnielkaG pisze:(...)Niestety myślenie to jest udziałem większości wetów. Jak idę z moim kotem białaczkowym z jakiegoś powodu do weta to zawsze słyszę "ojej on/ona nie wygląda na białaczkę". Znam JEDNEGO weta (Ci którzy mnie znają wiedzą o kim mówię) dla którego nie ma znaczenia przy ratowaniu kota czy jest dodatni, jest chory na coś i to coś leczymy, a na białaczkę dostaje dodatkowo leki na odporność. (...)


Miałam okazję usłyszeć od weta, że są badania , które wykazują, że koty przenoszą na ludzi białaczkę. Jeżeli potrafią weci takie rzeczy mówić to co dopiero myśleć o leczeniu białaczkowca. :(



Słuchaj ja tez usłyszałam od zaufanego weta,ze był na sympozjum i ze ;"nie ma dowodów,że kocia białaczka NIE PRZENOSI SIĘ NA LUDZI" Niestety w związku z nadpopulacja kotów i brakiem opieki i finansów co tu mówic usypia się koty raz dodatnie,bo ryzyko,ze ten plus to może byc za 3 tygodnie minusem jest bardzo nikłe.Dlatego jest pozwolenie na usypianie kotów FeLV,FIV plus
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Czw sty 09, 2014 19:42 Re: Nasze białaczkowce cz.4

pwpw pisze:
Cammi pisze:
AnielkaG pisze:(...)Niestety myślenie to jest udziałem większości wetów. Jak idę z moim kotem białaczkowym z jakiegoś powodu do weta to zawsze słyszę "ojej on/ona nie wygląda na białaczkę". Znam JEDNEGO weta (Ci którzy mnie znają wiedzą o kim mówię) dla którego nie ma znaczenia przy ratowaniu kota czy jest dodatni, jest chory na coś i to coś leczymy, a na białaczkę dostaje dodatkowo leki na odporność. (...)


Miałam okazję usłyszeć od weta, że są badania , które wykazują, że koty przenoszą na ludzi białaczkę. Jeżeli potrafią weci takie rzeczy mówić to co dopiero myśleć o leczeniu białaczkowca. :(

Szkoda, że tak daleko, bo wzięłabym namiary i zażądała testu dla siebie :evil: I użarta byłam, i wylizana (rano papierem ściernym) i z jednej miski zdarza nam się jeść, jako kotu podpasuje moje :twisted:


niestety sa dowody na to,że zwierzaki choruja często na choroby na jakie choruje ich własciciel.Spotkałam się z pzrypadkami ,ze pies miał raka trzustki i własciciel potem tez mia raka trzuctki:jedno po drugim.O białaczce widziałam w tv:dziecko białaczke i kot białaczke nowotworową :(
Nie jestem "nawiedzona",żebym wierzyła w to,ale jest to dla mnie calkiem do przyjecia ,że tak może się zdarzyć,szczególnie kiedy człowiek-zwierzę są ze sobą związani psychicznie...
Kiedy byłam chora moje koty wręcz wchodziły na mnie w nocy ,na miejsce jakie mnie bolało tak,że się nawet tłukły,bo kazdy tam chciał lezeć.Wtedy włąsnie zaczełam myśleć o tym,ze jednak koty czuja choroby włascicieli,bo ,że psy tak maja to zawsze wiedziałam
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Czw sty 09, 2014 19:46 Re: Nasze białaczkowce cz.4

BOZENAZWISNIEWA pisze:
Cammi pisze:
AnielkaG pisze:(...)Niestety myślenie to jest udziałem większości wetów. Jak idę z moim kotem białaczkowym z jakiegoś powodu do weta to zawsze słyszę "ojej on/ona nie wygląda na białaczkę". Znam JEDNEGO weta (Ci którzy mnie znają wiedzą o kim mówię) dla którego nie ma znaczenia przy ratowaniu kota czy jest dodatni, jest chory na coś i to coś leczymy, a na białaczkę dostaje dodatkowo leki na odporność. (...)


Miałam okazję usłyszeć od weta, że są badania , które wykazują, że koty przenoszą na ludzi białaczkę. Jeżeli potrafią weci takie rzeczy mówić to co dopiero myśleć o leczeniu białaczkowca. :(



Słuchaj ja tez usłyszałam od zaufanego weta,ze był na sympozjum i ze ;"nie ma dowodów,że kocia białaczka NIE PRZENOSI SIĘ NA LUDZI" Niestety w związku z nadpopulacja kotów i brakiem opieki i finansów co tu mówic usypia się koty raz dodatnie,bo ryzyko,ze ten plus to może byc za 3 tygodnie minusem jest bardzo nikłe.Dlatego jest pozwolenie na usypianie kotów FeLV,FIV plus

Dziwne są takie pomysły, bo białaczka zakaźna kotów występuje od dawna, jeszcze przed produkcją testów na nią, gdyby tak było już dawno jakiś człowiek by zachorował, choćby użarty przez nietestowanego nosiciela :roll: :?
To taka bajka , jak odmowy przyjęcia , czasem naprawdę motywowane strasznie, szczególnie, ze mówi wet, a więc człowiek, który powinien mieć choć minimum wiedzy i świadomość, ze Fiv'ki i Felv'ki wśród nietestowanego kociejstwa mu się na 100% i tak przez gabinet przewijają, tylko on nie wie, który to kot :evil:
Nie wiem, czy bardziej to smutne, czy przerażające :roll:
pwpw
 

Post » Czw sty 09, 2014 19:48 Re: Nasze białaczkowce cz.4

A na co niby zachoruje człowiek, jak się zarazi FELV? :twisted:
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16135
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Czw sty 09, 2014 19:49 Re: Nasze białaczkowce cz.4

BOZENAZWISNIEWA pisze:
pwpw pisze:
Cammi pisze:
AnielkaG pisze:(...)Niestety myślenie to jest udziałem większości wetów. Jak idę z moim kotem białaczkowym z jakiegoś powodu do weta to zawsze słyszę "ojej on/ona nie wygląda na białaczkę". Znam JEDNEGO weta (Ci którzy mnie znają wiedzą o kim mówię) dla którego nie ma znaczenia przy ratowaniu kota czy jest dodatni, jest chory na coś i to coś leczymy, a na białaczkę dostaje dodatkowo leki na odporność. (...)


Miałam okazję usłyszeć od weta, że są badania , które wykazują, że koty przenoszą na ludzi białaczkę. Jeżeli potrafią weci takie rzeczy mówić to co dopiero myśleć o leczeniu białaczkowca. :(

Szkoda, że tak daleko, bo wzięłabym namiary i zażądała testu dla siebie :evil: I użarta byłam, i wylizana (rano papierem ściernym) i z jednej miski zdarza nam się jeść, jako kotu podpasuje moje :twisted:


niestety sa dowody na to,że zwierzaki choruja często na choroby na jakie choruje ich własciciel.Spotkałam się z pzrypadkami ,ze pies miał raka trzustki i własciciel potem tez mia raka trzuctki:jedno po drugim.O białaczce widziałam w tv:dziecko białaczke i kot białaczke nowotworową :(
Nie jestem "nawiedzona",żebym wierzyła w to,ale jest to dla mnie calkiem do przyjecia ,że tak może się zdarzyć,szczególnie kiedy człowiek-zwierzę są ze sobą związani psychicznie...
Kiedy byłam chora moje koty wręcz wchodziły na mnie w nocy ,na miejsce jakie mnie bolało tak,że się nawet tłukły,bo kazdy tam chciał lezeć.Wtedy włąsnie zaczełam myśleć o tym,ze jednak koty czuja choroby włascicieli,bo ,że psy tak maja to zawsze wiedziałam

Nie ma żadnego innego związku między białaczką nowotworową, a zakaźną kotów poza nazwą.
pwpw
 

Post » Czw sty 09, 2014 19:55 Re: Nasze białaczkowce cz.4

taizu pisze:A na co niby zachoruje człowiek, jak się zarazi FELV? :twisted:

podejrzewam,że siąda mu nerki,watroba,czy płuca i nikt sie nawet by nie domyslił,żeby go zbadac pod tym katem...Skoro borelioza może czlowieka pzrykuc do wózka i pzrez lata jest leczony na Stwardnienie roszsiane to nic mnie nie zdziwi.Takich pzrypadków jest bardzo duzo...
No ja to pewnie powinnam byc juz hipochondryczka,tyle u mnei sie rózności pzrewineło,nawet jestem pewna...Jak widze pchły,czy wszoły u jakiejśs znajdy to zaraz czuję jakbym miała cos we włosach :ryk:swedzawki dostaję ekspresowo
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Czw sty 09, 2014 19:58 Re: Nasze białaczkowce cz.4

pwpw pisze:Nie ma żadnego innego związku między białaczką nowotworową, a zakaźną kotów poza nazwą.



pewnie tak,ale pamiętam wywiad Nergala jak był po przeszczepie szpiku i wtedy miał zakaz współzycia ,ba,nawet calowania się,zeby płynów ustojowych nie mieszac z osoba,bo zarażał...
Gdyby to takie jasne wszystko było,ten watek pewnie by nie istniał...
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Czw sty 09, 2014 20:07 Re: Nasze białaczkowce cz.4

BOZENAZWISNIEWA pisze:
pwpw pisze:Nie ma żadnego innego związku między białaczką nowotworową, a zakaźną kotów poza nazwą.



pewnie tak,ale pamiętam wywiad Nergala jak był po przeszczepie szpiku i wtedy miał zakaz współzycia ,ba,nawet calowania się,zeby płynów ustojowych nie mieszac z osoba,bo zarażał...
Gdyby to takie jasne wszystko było,ten watek pewnie by nie istniał...

No to jest dowód :idea: , że jak ktoś nie zaszczepiony wiedzą, to głupotą wszędzie może się zarazić, nawet przez gazetę, czy net :mrgreen: Okazji nie brakuje, wymiana jakichkolwiek płynów, drobnoustrojów, wirusów zupełnie zbędna :ryk:
pwpw
 

Post » Czw sty 09, 2014 20:22 Re: Nasze białaczkowce cz.4

:ryk:
rozwazając jednak plotkarskie doniesienia,że on satanista był i pewnie krew pijał(żarcik oczywiście,zeby nie było,ze kogos posadzam",to mozliwe,ze łyknac mógł krew zakazonego FeLV kota :idea:
sama nie wierze,że to pisze :oops:
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Czw sty 09, 2014 21:18 Re: Nasze białaczkowce cz.4

Błagam Was, nawet w żartach nie piszcie takich bzdur. Od kota można się zarazić grzybicą i świerzbem skórnym. Ewentualnie przy bardzo dużym staraniu toksoplazmozą i chorobą kociego pazura. I to tyle.
AnielkaG
 

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aga66, Baidu [Spider], bpolinski33, septicemia, Wix101 i 121 gości