Zaraz po świętach rozpoczęły się
kolejne adaptacje domu do kocich mieszkańców. Czyli ograniczamy biednym zwierzątkom wolną, otwartą przestrzeń. Budujemy kuchnię.
Od wczorajszego wieczora, już po postawieniu ścian, koty w szoku. Jak dostać się do blatów i lodówki? Jak wskoczyć i nasikać do zlewu? Jak zrzucić kryształowe kieliszki na kamienną posadzkę? Zła pańcia, zła...
Pańcia przyzwyczaja się do widoku bunkra, który wyrósł w salonie. Ale już zaczyna napawać się szczęściem i wolnością od kotów w czasie nalewania mleka do kawy. Może jeszcze kiedyś znowu coś uda się upiec albo ugotować i nie będzie to świeża kocina?
