


Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
mssunflower pisze:Milena, znalazłamposzło zaproszenie
ab. ja też wtedy umierałam..
Spilett pisze:mssunflower pisze:Milena, znalazłamposzło zaproszenie
ab. ja też wtedy umierałam..
PFFFFFFFFFF
To mój Rafaello miał podobną historię.
Poszedł raz na imprezę do kolegi, była wódka. Ważnym elementem jest to, że kolega miał dom duży i ogródek, a w ogródku basen, taki ło mniej więcej:
No i Rafaello, wody ognistej wcześniej nie piwszy, wypił kielona. Nic nie poczuł, więc wypił drugiego. I trzeciego, i czwartego... Skończył na sześciu. Nagle jak go ścięło, wstał i zaczął się wycofywać od stołu, szedł tyłem...
...aż wpadł do basenu![]()
![]()
I połamał stelaż na dodatek
![]()
Nikt go już więcej na domówkę nie zaprosił
Milena_MK pisze:Ekhem. Przeczytałam Wasze perypetje - zaznaczam że jestem w pracy więc ludzie sie na mnie dziwnie patrzyli, ale co mi tam
Teraz ja pocisnę grubym kalibrem.
Jako studentka dorabiałam sobie pracując w pewnej fundacji zajmującej sie promowaniem kultury i sztuki. Po wernisażu jednego wieczoru mieliśmy bankiet na koszt prezesa (nota bene tez artysty), który obiecał że do nas dołączy, musiał iść tylko na kolację jakąś wystawną. A ja, że młode dziecię, niewiele mi było trzeba, nabzdryngoliłam się tak, że... Zatańczyłam na stole w mocno rozciętej na nodze kreacji przed dyrektorem naszej fundacji (jakieś 50, może 60 lat, bardzo kulturalny pan...), a do prezesa zadzwoniłam na komórkę i zostawiłam mu wiadomość (oczywiście śpiewająco) "łubu dubu, łubu dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu, nieeeechhh żyyyje naaaaam!". Ekchem. Nie muszę chyba pisać, jak się czułam kiedy musiałam za kilka dni pójść do pracy...![]()
![]()
vanesia1 pisze:Milena_MK pisze:Ekhem. Przeczytałam Wasze perypetje - zaznaczam że jestem w pracy więc ludzie sie na mnie dziwnie patrzyli, ale co mi tam
Teraz ja pocisnę grubym kalibrem.
Jako studentka dorabiałam sobie pracując w pewnej fundacji zajmującej sie promowaniem kultury i sztuki. Po wernisażu jednego wieczoru mieliśmy bankiet na koszt prezesa (nota bene tez artysty), który obiecał że do nas dołączy, musiał iść tylko na kolację jakąś wystawną. A ja, że młode dziecię, niewiele mi było trzeba, nabzdryngoliłam się tak, że... Zatańczyłam na stole w mocno rozciętej na nodze kreacji przed dyrektorem naszej fundacji (jakieś 50, może 60 lat, bardzo kulturalny pan...), a do prezesa zadzwoniłam na komórkę i zostawiłam mu wiadomość (oczywiście śpiewająco) "łubu dubu, łubu dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu, nieeeechhh żyyyje naaaaam!". Ekchem. Nie muszę chyba pisać, jak się czułam kiedy musiałam za kilka dni pójść do pracy...![]()
![]()
Ómarłam...!![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
ab. pisze:vanesia1 pisze:Milena_MK pisze:Ekhem. Przeczytałam Wasze perypetje - zaznaczam że jestem w pracy więc ludzie sie na mnie dziwnie patrzyli, ale co mi tam
Teraz ja pocisnę grubym kalibrem.
Jako studentka dorabiałam sobie pracując w pewnej fundacji zajmującej sie promowaniem kultury i sztuki. Po wernisażu jednego wieczoru mieliśmy bankiet na koszt prezesa (nota bene tez artysty), który obiecał że do nas dołączy, musiał iść tylko na kolację jakąś wystawną. A ja, że młode dziecię, niewiele mi było trzeba, nabzdryngoliłam się tak, że... Zatańczyłam na stole w mocno rozciętej na nodze kreacji przed dyrektorem naszej fundacji (jakieś 50, może 60 lat, bardzo kulturalny pan...), a do prezesa zadzwoniłam na komórkę i zostawiłam mu wiadomość (oczywiście śpiewająco) "łubu dubu, łubu dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu, nieeeechhh żyyyje naaaaam!". Ekchem. Nie muszę chyba pisać, jak się czułam kiedy musiałam za kilka dni pójść do pracy...![]()
![]()
Ómarłam...!![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
Ja Ómarłam mocniej![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 70 gości