Przypominam się z Doris, bo po Nowym Roku będę jej robić ogłoszenia.
Doris w zupełności wróciła do zdrowia, nabrała trochę ciałka, apetyt jej dopisuje. Coraz rzadziej zdarza się jej zrobić kupę gdzie nie trzeba, chociaż ostatnio uczciła w ten sposób powrót dywanów z pralni.
Zaczyna powoli przyjmować do wiadomości, że świat nie kończy się na łazience, nawet zaczęła sama z niej wychodzić od czasu do czasu. Można już ją ostrożnie pomyziać po policzku albo pod bródką, mruczy wtedy i się nadstawia do myziania (co prawda nieodmiennie po chwili nagle zmienia zdanie i z warkotem rzuca się z zębami na rękę

ale i tak jest nieźle). Można ją wziąć na kolana i się nie wyrywa, mruczy przy głaskaniu (tzn. mruczy, mruczy, a potem znienacka robi "wrrrrr" i nagle ma się kocie zęby wbite w dłoń

), czasami nawet zostaje na kolanach jak się jej nie przytrzymuje. Wczoraj w nocy łaziła mi po łóżku, dzięki czemu o trzeciej w nocy obudziło mnie dzikie warczenie i syczenie 10 cm od mojej twarz (dawno się tak nie przeraziłam

).

