Duduś,biało-niebieski,mądry kot.W domku!

Duduś odmawia jedzenia surowego mięsa.Wołowiny wczoraj nie tknął, zjadł natomiast saszetkę.Potem bawił się laserkiem, tunelem, myszką, no i spał ze mną, czyli jak zwykle.Oczka niestety nie są ładne.Nie ropieją, ale łzawią i są nieco opuchnięte powieki.

Kolejna zmiana zachowania, Duduś siedzi na parapecie i wygląda przez okno.Wcześniej nie był tym zainteresowany.Na pewno nie domaga się już tak jedzenia, nie wrzeszczy na widok miski w moich rękach.Wcześniej było tak, że pacał mnie łapą, kiedy zabierałam pustą, jakby chciał mi powiedzieć, że on jeszcze jest głodny.Jutro będę szykować nerki dla bezdomniaków.Moje koty zawsze czekają na trochę tego przysmaku :wink:

,Duduś też, zobaczymy, czy zje.
Co do oczek to według mnie on ma coś z kanalikami łzowymi.Po świętach pójdę z nim do weta i poproszę o dokładne obejrzenie tych oczek.To już jest nudne, a jednocześnie frustrujące.Kot przebadany dokładnie, dokładniej już się nie da i nic z tego nie wynika.Alergia? Autoagresja?
Kot wygląda ślicznie, jest dorodny, duży, ma piękną sierść.Myje się bez przerwy, wszystko w porządku z kuwetką, nie ma się do czego przyczepić.Do kotów się przyzwyczaił, bawi się z nimi nawet.Jest zadowolony, podoba mu się mieszkanie u mnie, mnie lubi, mruczy, kiedy go głaszczę.Tylko Gucia niezadowolona, bo zajął jej miejsce na łóżku.

Ewa, a jemu nie podwijają się odrobinę powieki? I przez to podrażniają gałkę? Tak się ostatnio zastanawiałam, kiedy diagnozowany był biały Miś, o którym pisałam. Mogło być to plus jakieś zakażenie bakteryjne, które wypleniłaś.

No właśnie!!!
Ze ja na to nie wpadłam - może to entropium?
Melka ma (być może, choć niekoniecznie jako powikłanie kk), najpierw chcieli ją operować, a teraz weci mówią (po obejrzeniu jej oczek w narkozie), że jeszcze nie ten etap, więc w sumie zapomniałam o problemie. Ona ma komplet - entropium,zwężone (praktycznie niedrożne kanaliki), pozostałości kk.
Ale Duduś może mieć to entropium bardziej zaawansowane.

Ponoć nie, wetka mi o tym wspominała, ale jeszcze raz poproszę o dokładne sprawdzenie.Bywają chwile, że oczka łzawią mu okropnie, potem jest w porządku, nawet oczka wydają się większe.

Mi już się dawno skończyły pomysły co z tymi oczkami może być nie tak

Ale mam nadzieję, że w końcu uda się wyjaśnić tą zagadkę i za to trzymam :ok:

Wetce jest też głupio, chociaż przecież nie mam do niej pretensji.A ja to już mam obsesję na punkcie tych jego oczek.Bez przerwy je ogladam, próbuję pokojarzyć, kiedy lepsze, a kiedy gorsze.Zwlekam z ogłoszeniami, bo jednak coś jest nie tak, ale dokąd on będzie u mnie siedział? Mnie nie przeszkadza, jest kotem zupełnie bezproblemowym, ale przyzwyczaja się coraz bardziej :cry:

Tak się wtrącę w temacie oczek ,ok.
Podobne tzn. łzawiące oczy ma Kyncio już rozkminiłam kiedy w jego wypadku
łzawią ,temperatura otoczenia jest sprawcą kocich łez

Jeśli spadnie do 17-18 stopni zaczyna łzawić ,powyżej oczy śliczne ,
może i Duduś tak reaguje ?,spacer na balkon ,wietrzenie ?
Jak mam utrzymaną temp.w domu to spoko nic się nie dzieje

U mnie w domu jest bardzo ciepło cały czas.Na balkon wypuszczam nawet kiedy jest bardzo zimno i nie zauważyłam związku.Wcześniej wydawało mi się, że przy jedzeniu bardziej łzawią, ale nie.Czy łzawienie powoduje opuchnięcie powiek?
Parę tygodni temu było jakoś lepiej, miał oczy , było widać tęczówki, teraz często je mruży jakby go światło raziło.Paradoksalnie jednak, kiedy jest na balkonie i świeci ostre przecież słońce to jest lepiej.
Przed chwilą poszłam mu sprawdzić te oczka i porównałam z pozostałymi kotami.Są jakby opuchnięte powieki, ale chyba się nie podwijają.Teraz mu nie łzawią, siedzi na parapecie i wygląda przez okno.Idę do weta po świętach i niech coś wymyślą.

Ewar, laik tego podwinięcia może nie widzieć, ja gołym okiem nie widzę. Mało tego, nasza wetka też nie - to nam zdiagnozowała wetka od oczu.
Nie mogę odżałować, że tak daleko mieszkacie, trudno zorganizować konsultację u Garncarza albo dr. Buczek - jego współpracownica, przyjmuje u nas w przychodni i konsultowała Melkę.

No właśnie - okulista to okulista.
Mi się poszczęściło i w zeszłą sobotę byłam z tymczasową CikCik u dr Garncarza na badaniach wyjazdowych w Koszalinie. Wspaniały lekarz, bardzo dobry fachowiec. Dokładnie obejrzał różnymi sprzętami oczka, wszystko wytłumaczył i odpowiedział na wszystkie moje pytania.
"Zwykli" weci nie byli w stanie odpowiedzieć mi choćby na 1/3 pytań.

Conchita pisze: laik tego podwinięcia może nie widzieć, ja gołym okiem nie widzę.

Zgadza się, dlatego pisałam, że wetka to sprawdzała.Ona się trochę specjalizuje w okulistyce.Duduś miał oczka badane, kiedy był kastrowany.Pod narkozą, żeby było dokładnie.Też żałuję, że nie mogę go skonsultować.Wetka proponowała mi, żebym pojechała do Lublina, ale jak? To ponad 100 kilometrów.
O Garncarzu wiem.To prawie cudotwórca, uratował wzrok Buni, prawie ślepej maleńkiej kotce.Oczka pozostały nieco zamglone, ale kotka widzi.Poznałam tę kotkę i w życiu bym nie uwierzyła, że oczka są do uratowania.
Dzięki, że tak przejmujecie się Dudusiem i mnie wspieracie :1luvu:

Ja się łatwo nie poddaję, ale chwilami już mam dosyć.Kota mi szkoda, bo jest taki kochany.Moich kotów mi szkoda, bo nie mogą jeść kiedy chcą, miski muszę chować, kiedy wypuszczam Dudusia z łazienki.Z łazienki ledwo da się korzystać, bo tam nie ma miejsca,a jest kuweta, miski i posłanko.Ale to da się znieść, dam radę, byle tylko Duduś miał dobre oczka.

Ewa, jakbyś chciała przyjechać do Lublina do dr. Balickiego, to nocleg masz

Tylko Dudusia w razie czego musiałybyśmy zamknąć w łazience, bo wiesz, Chrapek itd.

nelka83 pisze:No właśnie - okulista to okulista.
Mi się poszczęściło i w zeszłą sobotę byłam z tymczasową CikCik u dr Garncarza na badaniach wyjazdowych w Koszalinie. Wspaniały lekarz, bardzo dobry fachowiec. Dokładnie obejrzał różnymi sprzętami oczka, wszystko wytłumaczył i odpowiedział na wszystkie moje pytania.
"Zwykli" weci nie byli w stanie odpowiedzieć mi choćby na 1/3 pytań.

Nelka, śliczna ta Twoja tymczaska, widziałam u Ślepaczków. A ciężko było Ci się zapisać na wizytę do takiej sławy? Bo pewnie liczba miejsc była mocno ograniczona.

Nie Kasiu, nie było ciężko. Zapisałam się telefonicznie miesiąc wcześniej i tylko czekałam na telefon odnośnie adresu i godziny wizyty. Termin wyznaczony był na jeden weekend - 7 i 8 grudnia, ale było tylu chętnych, że dołożyli jeszcze jeden weekend (ubiegły właśnie) aby przyjąć wszystkich pacjentów. Jako jedyni byliśmy z koteckiem, doktor się śmiał, że kota w związku kynologicznym (w budynku w którym mieści się związek odbywały się wizyty) to chyba jeszcze nie było

Warto śledzić terminy badań wyjazdowych na stronie gabinetu dr Garncarza.

Duduś,biało-niebieski,mądry kot.W domku!

Kto przegląda forum