tak Ci powiem, że jak ja przyniosłam do domu Cynamony dwa, to biedna Wanilka aż się na poduszkę zesikała, a potem chciała tępić


jak pojawiła się przejściowo czarna mała Kluska, znaleziona pod blokiem, to Wanilka matkowała, a Cynamon za gardło łapał i o ścianę malizną rzucał. musiałam kota zamykać, żeby krzywdy nie zrobił.
teraz przeszłam ponowne dokocenie i znów patrząc z perspektywy czasu wiele nowego się nauczyłam i o własnych kotach dowiedziałam. nic dziwnego, że Szajek tak reaguje. do tej pory była sama, jedyna kochana, a teraz trzeba się dzielić miłością dużych z innym kotem, który wszędzie włazi, wszystkiego dotyka i dziwnie pachnie... to że paca łapą, syczy i mruczy to jest normalna reakcja kici, która broni swoje terytorium. sukces, ze nie ma łapoczynów z pazurami i że Szajek nie rzuca się Gandzi do gardła, bo i takie przypadki się zdarzają

dobrze dziewczyny mówią, ze wszystko jest kwestią "dotarcia się", poznania i zaakceptowania nowej kociej istoty w domu. i to zarówno ze strony Szajki, jak i Gandzi, która do tej pory znała mamę i rodzeństwo. i miejsce, gdzie nikt na nią nie syczał.
nie jest źle. i będzie jeszcze lepiej.


