Marutek jest chory na samochód już od rana. Wyczuwa podróż dziesięć godzin wcześniej. Choć trochę już jest lepiej. Dostaje teraz bardzo małe dawki "Sedalinu", właściwie śladowe i szybko dochodzi w domu do siebie. I nie ma już ekscesów fizjologicznych -jedynie pruje na strzępy transporter. Po każdej podróży wyrzucam z auta garść patyków. Wiosną kupimy nowy.
Myślę niedługo spróbować bez zatruwania biedaczka. Niestety musimy podróżować -nie mogę inaczej pogodzić pracy z domem.
On się bardzo zmienił w przeciągu roku -ma do mnie zaufanie i jest domowy, proludzki. Sam przychodzi się miziać, przytulać. Zrobił się nawet rozmowny! Okupuje co noc moje łóżko. Jeżdżenia raczej nie polubi, ale może dojdziemy do tolerancji w stylu Odika...
