Od wczoraj koty jedzą razem dwa razy dziennie. Mówiąc razem mam na myśli oczywiście Cynamona w szeleczkach, ale bez smyczki. Od wczoraj również po wieczornym jedzeniu Cynamon nie jest zapinany na smycz, ale puszczany po domu. Wanilia na niego fuka. Jak tylko Cymek do niej podejdzie, to od razu ostrzegawczo fuka, ale nie ucieka

Kuchnia jest miejscem neutralnym. Tutaj Wanilia może bezkarnie Cynamona powąchać pod ogonkiem i ofuczeć go, kiedy on próbuje to samo zrobić. Tutaj kotki sie stykają nosek w nosek.
Pozostała część mieszkania podzieliła się na strefy. Pokoju Matiego Cynamon broni co najmniej jak lew. Wanilia za to nie wpuszcza Cynamona do wersalki, którą zaanektowała na swoje schronienie przed kocurem. Jak tylko on usiłuje tam podejść w ruch idzie nie tylko syk ostrzegawczy, ale i łapoczyny. Na szczęście Cymak po prostu wycofuje się z terenu zagrożonego i idzie sobie gdzieś indziej...
Próbuje doskakiwać do Wanilki, bo chce się bawić. O ile wcześniej Wanilia cała kuliła się w sobie, posikiwala i strasznie miauczała, o tyle teraz po prostu odwraca się przodem do niego i syczy. A sycząca Wanilia to wystarczający argument przemawiający za tym, że Duzi są lepsi do zabawy.
A i Wanilia boi się laserka. Jak tylko czerwona kropka się do niej zbliża, to ta z podkulonym ogonem ucieka. Muszę więc pilnować, żeby nie działo się tak przy Cymku, bo wtedy on zaczyna ją gonić...