POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lis 26, 2013 17:03 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce.......

fantastycznie piszesz! :lol: :lol: :lol: Czekam na jeeeszczeeee!!!!!!Będę na pewno czytać. :D
Obrazek
Obrazek

kalair

Avatar użytkownika
 
Posty: 233427
Od: Czw maja 24, 2007 21:07
Lokalizacja: Beskid Śląski

Post » Śro lis 27, 2013 22:28 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce.......

Czytam, czytam...
Krzywy szew na ręce również by mnie zaniepokoił.
Że niby co, jak lekarz, a nie krawiec, to ma nie być prosto...

issey32

 
Posty: 3621
Od: Śro maja 18, 2011 9:39

Post » Śro lis 27, 2013 22:40 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce.......

Na szczescie aż tak krzywo nie jest da się wytrzymać aczkolwiek boli łupie dzga szczypie oraz swędzi wściekle :( Artemek oczywiście obrażon wielce że takie zaczepiste niteczki wystają a ja sie nie daję pobawić zatem chcąc ulżyć jego niedoli pokazałam mu jak fajnie może być jak sie obślinia zwisające kawałki bandaża. Na moje psiakość nieszczęście.... Dziś rano się obudziłam z uczuciem, że chyba coś mi musi przeciekać między szwami bo coś zimne i mokre ocierało mi się o kończynę. Oczywiście zasługa Artemka kochanego obslinił końce bandaża tak,że z nich kapało :D :D :D Ponadto mam dziwne wrażenie,że on zwyczajnie próbował mi tąże rączkę odgryźć... Ale czego się nie robi dla ukochanego zwierzaczka prawda? Raciczka nadal mnie boli, mam nadzieję ,że długo już to nie potrwa bo naprawdę mam kłopoty nawet z podciągnieciem gaci od dresu z założenia luźnych. Ale znalazłam zdjęcia, jak jutro będę w stanie to dołączę do posta, przynajmniej kawałek mojej menażerii żebyście mieli jaką taka orientację o moim zezwierzęceniu :D :D
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Śro lis 27, 2013 23:48 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce.......

Witam i ja :)
Co za uroczy i dowcipny wątek. Uśmiałam się setnie.
ObrazekObrazekObrazekObrazek

Blekitny.Irys

 
Posty: 3329
Od: Nie lut 17, 2013 11:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw lis 28, 2013 0:24 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce.......

Jestem pod wielkim wrażeniem i kreatywność tudzież poczucie humoru poważam. ;)
Będę do Was zaglądać, bo widać, że niebanalnie tu się dzieje ;)

Olat

Avatar użytkownika
 
Posty: 39496
Od: Sob mar 30, 2002 21:41
Lokalizacja: Myslowice

Post » Wto gru 03, 2013 14:09 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce.......

zaznaczam, na chandrę jak znalazł :ryk:

Depka

 
Posty: 567
Od: Czw cze 21, 2007 17:24

Post » Wto gru 03, 2013 15:00 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce.......

OPOWIEŚĆ O SPRZĄTANIU I TRAUMIE ZE ZWIERZĄTKAMI W TLE.....


W piątkowej prognozie pogody zapowiedziano ponad wszelka wątpliwość iż sobota będzie dniem pięknym oraz słonecznym. W sobotni poranek zatem obudziwszy się świeża i rześka otwarłam jedno oko i co się okazało? Otóż dzień może i był słoneczny ale nie u mnie w pokoju. Odsłoniłam rolety i spojrzałam przez okno. Na szybie widniało co następuje : Ślady po kocich nosach gustownie komponujące się ze śladami kocich łapek. Jakieś plamki nie wiem z czego. Ptasia kupka. Ponoć pod okapem mieszkają wróbelki, ale po rozmiarach sądząc tą kupę strzelił pterodaktyl ( z biegunką ).
A dzień nadal kusił swym urokiem….
Postanowiłam więc że nie ma to tamto okno umyć trzeba, jako iż w TV trąbią non stop o fatalnych skutkach braku witaminy D3.
Tak oto, uzbrojona w papierowe ręczniki, płyn do mycia okien o zapachu morskiej bryzy i mokre ściereczki stanęłam w szranki z ptasią kupą. Wewnętrzna cześć okna poszła szybko. Ale po otwarciu….
W zakamarkach okiennej framugi odkryłam całkiem nieźle zorganizowany ekosystem.
Kilkoro dzieci Kubusia*, każde w obszernym i wygodnym apartamencie, żuczki w kropki i paski wyposażone w pancerz reaktywny wytrzymujący bezpośrednie trafienie pociskiem typu ziemia-ziemia, mały ślimaczek, dwie biedronki jedna mucha strasznie nieruchawa multum mrówek i cztery rozkoszne gąsienniczki w kokonach.
Nie mogłam… No naprawdę nie mogłam napsikać w pajęczyny bo przecież to dzieci Kubusia. Na biedronki nie mogłam bo nie dość że spały to jeszcze jedzą mszyce. Żuczki nad którymi pomachałam mokrą ściereczką dokonały przegrupowania sił i drwiąco kiwając czułkami zakopały się w doniczce z neoregelią karolińską ( kwitnącą obecnie ). A już całkiem nie mogłam napsikać na biedne niewinne gąsieniczki. Oczyma duszy ujrzałam je wiosną, kiedy przekształcone w cudowne motyle z piętnem wczesnodziecięcej traumy (o zapachu morskiej bryzy) trzepocząc skrzydełkami nadlatują lotem koszącym nad mój ogródek i w amoku robią z niego krajobraz po Ofensywie Tet. Mrówki same z siebie ustawiły się w karnym rządku i potupały do kuchni aby tam w zaciszu szafek kuchennych cichcem wyżerać cukier i snuć plany odwetu.
Tak więc sami widzicie, nawet tak prozaiczna czynność jak mycie okna w moim przypadku nagle staje się rzeczą awykonalną…. Okno wprawdzie umyłam, ale tylko tam, gdzie widniała ptasia kupka. Nie wiem wprawdzie po co, bo dziś rano jakaś cholera znów nafajdała, aczkolwiek tym razem z rozmiaru sądząc był to latający słoń ( też z biegunką ), ślady kociego nosa i łapek wróciły na miejsce, a do tego przybył gustowny wzorek z muszych kupek, zaś na wewnętrznym parapecie stwierdziłam obecność czterech mysich bobków. Gówniany dzionek normalnie….
Z utęsknieniem oczekuję wiosny, ciepłych dni, śpiewu ptaków i rozszalałych okoliczności przyrody. Wiem na 100%, że wtedy będzie mi wszystko jedno czy okno mam czyste czy brudne bo będę za bardzo zmęczona żeby zwracać uwagę na takie drobiazgi.
Z OSTATNIEJ CHWILI :
Jeden z żuczków (duży pasiasto-kropiasty ) , którego nazwałam Aleksander Macedoński w skrócie Macuś właśnie wychynął z doniczki. Ten żuczy odpowiednik bez wątpienia najsłynniejszego pedała świata zaczyna rościć sobie prawa do mojej ulubionej poduszki ( kiwając przy tym drwiąco czułkiem ).
Pierdykam, łóżko mam spore jakoś się pomieścimy, byleby tylko ziemi nie naniósł za dużo….


No bo mimo ręki która mnie boli swędzi oraz łupie nie chciałam Was moi mili tak zostawiać całkiem bez niczego....
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Wto gru 03, 2013 15:03 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce.......

* Bo bym zapomniała: Kubusie to robocza nazwa wszystkich pająków zamieszkujących mój pokój i przyległe włości. Nadmienię iż Kubuś to nazwa pieszczotliwa nader, jak się trafia szczególnie duży okaz roboczo określam go mianem Jakuba, bo to poważniejsze.... :D
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Wto gru 03, 2013 15:34 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce.......

nad wyraz trafny dobór imion :evil: . pozdrawiam .Kuba vel Kornik ( nie pająk ) :mrgreen:
Obrazek

kuba.kaczor13

Avatar użytkownika
 
Posty: 11600
Od: Pon lis 05, 2012 20:32
Lokalizacja: gdzieś koło Kutna.

Post » Wto gru 03, 2013 15:52 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce.......

Cudna historia :1luvu: . :ok: :ok: :ok: za rękę, żeby nie bolała :ok: :ok:
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24275
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Wto gru 03, 2013 15:58 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce.......

Kuruj się szybko, czekamy na dalsze historie :D :ok:

Olat

Avatar użytkownika
 
Posty: 39496
Od: Sob mar 30, 2002 21:41
Lokalizacja: Myslowice

Post » Wto gru 03, 2013 23:38 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce.......

Kochani moi możecie mi wierzyć staram się jak mogę bandaża na raciczce górnej już nie noszę w czwartek jestem umówiona na zdjęcie szwów, jest nadzieja,że będzie dobrze i ręki mi jednak nie utną :D Artemeś mój najukochańszy wyraził zainteresowanie nową odsłoną mojej rąsi mianowicie plastrem, Trufla i Brutus wąchają wąchają i nadal mają miny typu "Nie wiem co tam masz ale ja bym to chciał/chciała zjeść" Jedynie Gryzelda wraz z pomiotem swoim w ilości sztuk dwie oraz Cholerna_Gryzelda_która_okazała_się_być_Zygmuntem dwie myszy labo oraz jedna polna siedzą i filozoficznie obgryzają kostki wapienne w swoich akwariach. Im, mam wrażenie jest wszystko jedno czy mam kuku w rękę czy nie, ważne,żebym dawała żreć w terminie, reszta się nie liczy.... Miałam zdjęcia menażerii wrzucić, wiem pamiętam oraz mam na uwadze ale to dopiero wtedy jak uda mi się zreanimować mojego osiołka*,któremu z przyczyn nieznanych odechciało się nagle łączyć z internetem. Chwilowo korzystam z kompa syna, który wredny jest i dawkuje mi czas...Gdybym wiedziała co mnie czeka kiedy on zacznie dorastać przysięgam, kupiłabym sobie krokodyla, jest zdecydowanie łatwiejszy w wychowaniu.... A jak człowieka zdenerwuje to zawsze można z niego zrobić buty lub inny element garderoby....

P.S.Historię Cholernej_Gryzeldy_która_okazała_się_być_Zygmuntem też opiszę. spokojna głowa :D


* Osiołek jest laptopem, marki hp, określanym przez moje dziecko mianem kalkulatora, działa na jakimś windowsie chyba z czasów Mieszka I o ile nie jest to kopia systemu komputera głównego w Biskupinie, odtworzenie divixa stanowi dla niego szczyt możliwości, a płyty jeśli czyta to owszem, ale sądząc z hałasu jaki robi- na głos....
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Śro gru 04, 2013 14:12 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce.......

Noooo, zdjęcia menażerii też koniecznie :D
Faktycznie, masz spore i zróżnicowane stadko :lol:

Olat

Avatar użytkownika
 
Posty: 39496
Od: Sob mar 30, 2002 21:41
Lokalizacja: Myslowice

Post » Pt gru 06, 2013 2:04 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce.......

Z okazji że obiecałam to i dorzucam Wam moi kochani kolejną odsłonę paranoi domowej :D Świeżutka, prościutko z krzaczka :D






ZIMA

Bardzo źle na mnie wpływa oj źle...
Począwszy od faktu ze nie lubię śniegu bo jest zimny mokry i obrzydliwy, na mrozie skończywszy bo jest zimno i zamiast normalnych ubrań nosze coś co jako żywo przypomina worki na kartofle ( tudzież inne płody rolne) jakieś głupawe instrumenty na głowę w postaci czapki, w ogródku nuda nic nie rośnie oprócz zwałów śniegu, w nogi zimno gil w nosie zamarza słowem masakra....
Wczoraj wieczorem doszłam do wniosku ze nie lubię zimy z jeszcze jednego powodu i proszę uprzejmie mi nie mówić że z powodu bolącego ucha miałam haluny bo po jednym Ketonalu to jest fizycznie niemożliwe...
Ad rem;
Jak wiadomo w zimie pali się w piecu. No przynajmniej ja palę, albowiem rzecz nie dotyczy tych co po cwaniacku mieszkają w blokach i maja głęboko wyrąbane na sprawy ciepła bo sezon grzewczy potęgą jest i basta.
Mieszkam w domku. Kotłownię posiadam, nawet jest ona zaopatrzona w okienko. Okienko ma swoje fanaberie i czasami sie nie domyka. Korzysta z tego kocisko o imieniu Artem niekiedy noc spędzając na boilerze miast jak na kota przystało w ciepłym wygodnym łóżeczku. Scena z wczorajszego wieczora. Późne godziny wieczorne , od gadki z kumpelą oderwał mnie ryk rannego mamuta z pietra : KIiiiiiiiiiicia zejdź do pieca bo coś kaloryfery zimne!!!!! *
Zeszłam. Niewiele brakowało żebym odbyła stosunek z ptakiem** bo kapcie mi się ślizgają a schody są strome. Pogrzebałam w piecu, sięgnęłam po łopatkę i wtedy właśnie TO się stało... Mru mru mru mru miauuuu miauuuu miauuuuuu. Artem wskoczył mi na głowę. Jak babcie kocham poczułam się jak Ripely wizytująca opuszczone korytarze bazy kolonistów na LV426.... Żywcem omal się nie sfajdałam w gacie przysięgam. A na mojej głowie śliniąc się obficie w pozycji "na Aliena" siedziało futro wydając astmatyczne odgłosy przygasającego silnika traktora marki Ursus. Mru mru mru mru.... Wiecie jak trudno jest poruszać się po ograniczonej przestrzeni z kotem na głowie? Spróbujcie kiedyś polecam gorąco.
W czym rzecz zapytacie? No bo co dziwnego kot na głowie to w sumie normalka u kogoś kto go posiada...Ano rzecz w tym ze próbowałam kota z głowy zdjąć. Po krótkiej walce udało się posadziłam go na piecu. Spojrzał na mnie mnie okiem wrednym otwarł ryjek i BARDZO WYRAŹNIE ORAZ GŁOŚNO powiedział MAMA. O ludzie.... Ja wiem, ze możecie mi nie wierzyć. Ja wiem ze bolało mnie ucho oraz ręka i mogłam mieć zaburzenia percepcji. Ale sprawdziłam dziś specjalnie, mój kot potrafi mówić
Teraz łazi za mną po całym domu i mamroli pod nosem mama i mama. Noszkur, ta zima wybitnie źle na mnie wpływa przysięgam a nawet się w sumie jeszcze dobrze nie zaczęła przecież.... Czekam na moment kiedy mój osobnik zakontraktowany wróci w domowe pielesze. Ciekawam czy powie do niego TATA i czy nasz wspólny syn będzie zazdrosny?!
Ludzie pomocy ja chce żeby już była wiosna...W razie gdybym znów coś dziwnego usłyszała będę mogła wylecieć z domu i zanurzyć głowę w oczku wodnym...



* Nadmienię iż serio niekiedy nie pamiętam jak mi na chrzcie dali na imię bo odkąd pamiętam nikt ale to literalnie nikt nie mówił do mnie po imieniu, wszyscy mówią Kicia... A nie chce mi się szukać dowodu osobistego :D

** No wiecie o co chodzi, a ja nie chciałabym się wyrażać, żeby mi ktoś nie zarzucił,żem chamska a chamstwo damie nie przystoi :D
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Pt gru 06, 2013 8:01 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce.......

Kicia, świetnie piszesz. Ale nie tylko Twojemu futru zdarza się powiedzieć mama.
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24275
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 16 gości