Akcja "Szafirka".
Wyszłam sobie do Neski, ale od odejścia Fagusia za każdym wyjściem spoglądam na ulicę (no bo w razie czego to przeciez trzeba pomoc) co wiąże się najczęściej z nadkładaniem lekkim drogi. Tak też i dziś. Zawracając słyszę miauczenie - Szafirka siedziała pod samochodem. poznała mnie

a przecież w ogóle nie wywoływałam kotów. Szła za mną krok w krok. Trzęsła się z zimna. Podeszła do okienka , chciała wejść, ale się bardzo bała. Bo tam na rurach urzędują teraz BurKot i Oczuś Bubcio. Zaczęla syczeć i uciekła. W ogole jest bardzo, bardzo wystraszona i niezwykle wyostrzoną ma uwagę na najmniejszy ruch powietrza. Widocznie tam gdzie zyje sobie już od czerwca nie ma łatwo, musi uważać no i pewnie spotykają ją rózne rzeczy. Dałam jeśc, zaczęła, ale wystraszyła się BurKota. Potem wyszedł Oczuś. Tłumaczyłam obojgu, ze przeciez się znają i ze to ich miejsce, szafirce, zeby się nie bała wejsć do piwnicy, a Oczusiowi, zeby ją grzecznie wpuścił. Oczuś zaczął do niej gadać i chciał podejść z ogonem w górze, ale na jego pierwszy krok Szafirka się skuliła i trąc brzuchem zwiała sycząc na niego. Wrociłam do domu po kocimiętkę - postanowiłam spryskac malenką budkę styropianową oraz dziurę za okienkiem, w ktorej koczował Oczuś zanim się zadomowił w głównej części piwnicy. Kotunia chodziła za mną cały czas. Niesamowite, ona mniej reaguje na kicianie, a bardziej na mój ruch głową i wołanie "chodź". Oczywiście ocierała się o budkę, wlazła do dziury, nawet tam siedziała, a ja stałam i patrzyłam. Jak odeszłam, wyszła i patrzyła za mną. Mam nadzieję, ze moze tu się jednak zadomowi, a potem wejdzie do piwnicy.
Zmarzłam jak pierun. Idę wziąć gorącą kąpiel.