Zima jeszcze nie nadeszła i bardzo się z tego cieszę, chociaż na rowerze już trochę zimno.Domek burasi na razie jest tylko stołówką, żaden kot nie chce tam zamieszkać

Zobaczymy, co będzie jak zrobi się naprawdę zimno.Sowa na mnie czekała obok swojej budy, nic do jedzenia w środku nie było.Dzisiaj koty dostały trochę surowego kurczaka, bardzo im smakował.Sowa jest prześliczna, taka czyściutka,no i grubaska z niej.To mądra kotka, poznaje mnie i mogę podejść naprawdę blisko.Nie próbuję jej głaskać, bo to nie ma sensu.Lepiej, żeby bała się ludzi.
Trzy czarnuszki najadły się bardzo, Jadzia, amatorka suchej karmy przede wszystkim tylko trochę skubnęła mokrej.Kiedy już prawie zbierałam się do odjazdu pojawił się ów duży kocur z kłapniętymi uszami i koty były bardzo ostrożne.On je atakuje, łobuz z niego

Psom zostawiłam jedzenie, żadnego nie było, ale stare miski porozwlekane po całym trawniku, musiałam posprzątać.Dostały to, co zwykle,ale wzięłam też chleb bardzo grubo posmarowany smalcem i pokrojony na kawałki.Daję miski w kilku miejscach, żeby nie walczyły o jedzenie.
Aha, jakiś młody człowiek korzystał z bankomatu i zobaczył koty.Zachwycał się nimi

"Ale ładne kotki, skąd tu się wzięły?".No bo one są naprawdę ładne.Tłuściutkie, mają gęstą sierść, przyjemnie na nie popatrzeć.Ich nie widać w ogóle, pojawiają się tylko na karmienie.Oczywiście powiedziałam, że są takie ładne, bo dostają dobrze jeść i w większości są wysterylizowane i wykastrowane, a to ważne.To naprawdę miły widok, takie zadbane, w sumie chyba szczęśliwe koty.Jedzą z czystych miseczek, które zawsze zabieram po jedzeniu, nie ma tam śmieci, jakoś inaczej się wtedy patrzy na koty, prawda?