Wyniki badań zdecydowanie lepsze wszystkie parametry mieszczą się w normie poza lekko przekroczonym mocznikiem u obu kotek (Helena 77,7 - norma do 68,1 Nadzieja 93,1 norma do 68,1). Po przegadaniu wyników Helena na wszelki wypadek "dobadane" będzie miała tarczycowe T4 i jest zapisana na USG do dr Marcińskiego na 11.12., a Nadzieja w niedzielę jest umówiona na badania kardiologiczne w większym zakresie (elektrokardiogram, mierzenie ciśnienia i co tam jeszcze...).
Trisia zrobiła znaczne postępy i już pod szafkami nie siedzi tylko za i jak zaglądam do z takim trudem wywalczonego miejsca pod słońcem? to nie udaje się na z góry upatrzone pozycje tylko pilnie mnie obserwuje (ciekawam jakie wyciąga wnioski).
Wczoraj wieczorem zastałam Trisię w pokoju na parapecie (zdecydowanie pozytywne efekty obserwacji życia domowego) i do "bazy" statecznym krokiem udała się gdy juz ładnych parę minut po pokoju snułam się.
Wyniki tarczycowe Heleny w granicach normy.
I mam teraz po powrocie do domu sześciokotowy komitet powitalny w przedpokoju a w kuchni Nadzieja wznosi okrzyki "no jesteś to pogłaszcz i mnie". Powoli spokój i harmonia w domu zaczyna panować, byle tylko nie chorowało towarzystwo.
Chyba to posłanko jest z lekka przymałe Moja koleżanka ma dwa jamniory i jednego kota. Te jamniory śpią dokładnie tak samo jak Romuś i Miruś, czyli ściśnięci i "wylewający się" z legowiska. A obok w wielkim legowisku śpi wyciągnięty kot .
Trisia nadal urzęduje w kuchni w szafce pod zlewem (jak jestem w domu; gdy tylko wyjdę kocina udaje sie na pokoje, a odkryłam to gdy wracałam do mieszkania po jakieś zapomiane... ; jak wracam z pracy po cichutku, cichuteńku to gdy mnie zobaczy wraca do "bazy" a wczoraj to z kąta kuchni pilnowała z resztą towarzystwa napełniania miseczek). Mam nadzieję, że panującym zapaleniem krtani (Lady Cwana, Miruś i Romuś) nie zarażą się pozostali bo z dowleczeniem do kliniki Misia i Trisi mogą być problemy. Koteczki mają pretensje do świata? losu? ewolucji? czy co tam im przychodzi do głowy o to, że mam za mało rąk go głaskana. I tak powolutku sobie żyjemy.
Helenka potrzebuje kciuków i to dużo, dużo i jeszcze trochę.
Wczoraj kupal był z krwią (ale nie biegunkowy) a dziś rano cofnęła się wczorajsza kolacja (podana około 24-tej), a wyniki USG są złe. Trojańska ma nowotwór złośliwy częściowo stłuszczonej wątroby; zapalenie ostre żołądka i innych wątpiów, powiększone zapalnie węzły chłonne. Po wizycie u dr Marcińskiego poszłyśmy skonsultować co dalej. Panienka dostała kroplówkę, furmankę leków i jutro kontynuujemy terapię. Wiek Helci i ogólny stan zdrowia jest taki, że można tylko zapewniając jej spokojne i bezbolesne życie odprowadzić ją do Tęczowego Mostu (oby ta droga trwała jak najdłużej). Panienka od wczoraj zrobiła się wielkim miziakiem (a mnie jest tak trochę byle jak).
Jasna cho...a . Zrozumiałe ,że w jej wieku nic nie da się zrobić . Poza godziwym dożyciem , a to ma u Ciebie zapewnione. No szlag mnie trafia ,że jej jeszcze tę sterylkę zafundowano . Widzieli na usg "coś" i starowinę wzięli pod nóż . A to "coś" to zapewne był nowotwór ale tego już nie widzieli . Jak dobrze że Helenka ma dom , ile kotów odchodzi nieuleczalnie chorych , bez pomocy i w samotności . Wyć mi się chce !!!!!!
Ciężko mi pojąć taką kolej rzeczy.Zawsze wtedy mówię do siebie,że nie na darmo zwierzę dostało dom na koniec swej drogi.Dostało go po to,żeby odejść godnie,a nie umierać w cierpiąc pod przysłowiowym płotem.My tylko mamy pomóc,choć serce pęka.