Cisza u nas
Lepiej chodzę. Dygam co prawda jak pensjonarka jeszcze .Tak uroczo i niewinnie
Nerek nie dowieźli wczoraj i dziś odpuściłam sobie dyganie do dzikunów. Po co? Puszkę poskubią, nawymyślają, obrażą się... Tylko kotłowni i baraku mi szkoda ale płot nadal za wysoki.
Suri przespała obok mnie całą nockę. Nie podduszała się już tak ale to zasługa leków. Nie bardzo chce jeść. Janusz ma kupić mięso mielone różniste dla niej wracając z pracy. Ja zakupiłam Gerberki i inne dobra by dziecku dogodzić w tym starszniste niezdrowe kk mokre i suche. To co jest w domu to jest
be. Boczek podwędzany zjadła łaskawie.
Za to koty wychłaptały cały rosołek z kuraka gotowanego malcom. Podane zostało porządnie, w talerzach, podgrzane deczko by oka tłuszczu nie pływały. Tyle tylko ,że zastawa na podłodze została postawiona. Stół mam za mały na tyle kociejstwa.

Wyżłopały wszystko. Miałam dość podkradania rosołku z gara i wrzaskunów TZ na ten niecny proceder. Prawie słusznie TZ podejrzewa, że płyn drogocenny może spożywać i on w postaci innej zupnej np.
W życiu nie sądziłam,że taki rosołkowaty wywar może tak kotom smakować.