Przyniosłam Kulkę jakoś po siódmej. Jest owszem, nieco słaba i nóżki się plączą, ale ogólnie w całkiem dobrej kondycji. Po powrocie obeszła całe mieszkanie (wszytko się zgadzało) i poszła siusiu. Prawie trafiła, bo nasiusiała na wycieraczkę przed kuwetą - ot, zawiesiło się jej od prochów troszeńkę. Teraz zamknęłam ją u siebie, bo pora kolacji i nie chcę, żeby jej przyszły "odkrywcze" pomysły do głowy.
Wszystko ładnie oczyszczone, dwa zęby poszły, reszta jest w idealnym stanie i nie ma się do czego przyczepić.
Jutro idziemy się pokazać i dostaniemy leki do domu (dziś Kulkenson jest na szprycach).
Gluc, naturalnie, jak to on zaczął "hyczeć" na Kulkę, "bo ona lekarzem śmierdzi". Dopiero po chwili mu przeszło w zaskoczył w trybie "wącham i wącham, i jakby jednak to Kulka". No cóż, cała kasa poszła na wzrost, ale na rozumek to już dotacji unijnych nie wystarczyło

umenczonam