Cóż... Waniliowo - Cynamonowi świat przeżył armageddon weekendu...

Neta brak od czwartku. Awaria jakaś jest większa u dostawcy... Panowie nie wyrabiają z robotą, a teraz zapewne będzie jeszcze gorzej, bo ich śnieg zaskoczył... Jak co roku panów z odśnieżarek xD
W sobotę dla odmiany nie było prądu, a w niedzielę od południa wody... Z tegoż właśnie tytułu ja oddałam się pasji czytania i zaczęłam i skończyłam Błękjitnokrwistych... (co prawda nastolatka nie jestem, ale mi się podobało), miziałam się z kotami i byczyłam z Młodym

Od zeszłego tygodnia, czyli od wizyty pani Moniki zaszły niewielkie zmiany. Niewielkie, ale jak to mówią: małymi krokami do celu.
1. Wanilia mniej fuczy na Cynamona. Właściwie fuczy tylko wtedy, jak jej się chce. Albo jak ona czegoś chce, a Cymek staje jej na drodze...
2. Kociaste zaczęły jeść razem: Wanilia na pralce, skąd obserwuje kocura, a kocur na podłodze, skąd nie widzi Wanilii (po co patrzeć na górę, skoro jedzenie mam na dole???)
3. Wanilia zaczęła sama przychodzić na jedzenie. Nie trzeba jej przynosić i stawiać na pralkę, jak to było na początku. Teraz sama wchodzi do kuchni i czeka na windę lub, gdy Cymek szaleje w pokoju (przy drzwiach) to czeka grzecznie, aż się ją weźmie i przeniesie... ("Drzwi do kuchni i do pokoju są obok siebie i idąc w kierunku pralki Wanilia musi przejść obok Cynamona w pokoju.
4. Jesteśmy dwa metry do przodu. Wstępnie obserwacja Cynamona Złego była uskuteczniana zza winkla do pokoju. Teraz przekroczyliśmy już przedpokój i Cynamona obserwujemy zza winkla w korytarzu przy kuchni...
5. Zostawiona pod naszą nieobecność w kuchni Wanilia spokojnie układa się na krześle i zasypia. Cynamon zasypia na łóżku w pokoju... Nie ma fuczenia, warczenia i ucieczek

No i Cynamon chyba już przestał gryźć

Dzień dobry poniedziałkowo
