Ale się od sierpnia pozmieniało...
Pietrucha odeszła
Zjawił mi się Maniek - takiego typa to nie było jeszcze u mnie.
Złamany kręgosłup = porażone łapki i pęcherz, śrut, ropień i białaczka.
Ze wszystkiego udało się tylko ropień wyleczyć.
Trzeba ręcznie odsikiwać i kupolem się zająć. Bo się i upapra i troszkę posika.
Szukam mu DS. Ale zestaw to ma powalający.
Jak by się ktoś odważył na kota, który nie chodzi - to białaczka dyskwalifikuje.
A jak białaczka nie jest straszna to problem z tym odsikiwaniem - bo to trzeba regularnie i w miarę często.
Maniek ma DT - lepszy od mojego. Ale tam i tak za dużo kotów.
Szukam, szukam i nic.
Chyba zaczynam rozumieć, dlaczego ludzie nie reagują na zwierzęta potrącone gdzieś przy drodze. Boją się po prostu co dalej. Zabrać do lecznicy by mogli. Ale potem każą płacić i jak coś każą zabrać.
Pieniądze może się i znajdą ale co jak człowiek nie może się zająć zwierzakiem?
Może wcale nie chcieć a może chcieć a nie móc. Na jedno wychodzi.
Ja się czuję z tym kiepsko. Bo żadna z fundacji do której się zwróciłam nie pomogła. Kilka tylko odpowiedziało.
Pomagają i pomogą prywatni ludzie.