Kochane...ja tylko na chwileczkę, bo niestety ale łapie mnie choróbsko i postanowiłam zdusić, w łóżku, tę hydrę
Manieczce powoli goiły się ranki i dlatego pochwaliłam się piękną nową lampą....Mam jednak takiego pecha, że jak napiszę coś dobrego o kotach, pocieszającego, to na następny dzień musi się wydarzyć coś niemiłego. Tak się stało i tym razem...Obudziłam się w czwartek i ujrzałam Lampę bez abażurka, za to z ognisto czerwonymi ranami na szyi i koło ucha. Na dowód zdjęcia:

Według pani doktor rany nie wyglądały jednak na rozdrapane tylko jakby potarte papierem ściernym. W jedno miejsce spokojnie dostaje językiem...to właśnie od tego miejsca się zaczęło ale inne?...mam podejrzenia....Tola tak kocha Manieczkę lizać po szyi-już Ją kiedyś na tym przyłapałam....ciekawe jak Mani udało się namówić szkraba do tych niecnych czynów.
Cóż... leczenia ciąg dalszy...Mania dostała jeszcze tabletki uspokajające-ziołowe.