Pewnie się wierci, bo się lepiej czuje
Żadne leki nie są obojętne dla organizmu - zawsze jest tylko kwestia, w co uderza najbardziej

a ona ich już w życiu mnóstwo dostała (i pewnie miały niemały udział w tym, że ma jak ma z żołądkiem i przełykiem). A może być jednak zaryzykowała wersję z tym odstawieniem jak jej pomoże i przelecznie korą wiązu i glutkami (tak jak opisano
tutaj w drugim poście)? 7-10 dni powinno wystarczyć do regeneracji śluzówki raz a porządnie. Tylko pierwsze 2-3 dni najlepsza by była monodieta i to z mięsa - albo jakaś tłusta wołowina (o ile lubi) lub udo ptaka ze skórą i tłuszczykiem - nie musi być surowe, gotowane też jest dobre. Później coś delikatnego (u Magnoli sprawdza się
to); w wielu zoologicznych mają - najlepiej większości kotów wchodzi smak z pomidorami (ja to kroję przed podaniem w drobną kostkę, bo łatwiej się jej to zjada); tylko koniecznie wersja dla kastratów, bo te "zwykłe" mają dodatki, które tutaj akurat nie są zbyt pożądane. Po tych 14 dniach może wrócić do normalnego jedzenia jak dotąd.
Zrobisz jak zechcesz, ale rozważ to dla dobra Luli... bo naprawdę szkoda kota katować dożywotnio lekami jeśli by się udało bez tego; leki nigdy nie są dla organizmu obojętne (zawsze jakieś skutki uboczne mają, ale używa się ich jeśli plusy przewyższają minusy), a długotrwałe podwyższenie pH w żołądku nie jest dobre dla drapieżnika (pogarsza ogólnie trawienie - jeden problem zlikwidujesz, a za chwilę będzie inny). Z tego powodu jak słyszę "antybiotyk profilaktycznie/osłonowo", to mnie trzepie (wetkę też), bo to jest zawsze obciążenie i to spore dla organizmu, więc powinno być stosowane tylko w bardzo uzasadnionych przypadkach, a nie "na wszelki wypadek" (nie mówię tu o dużych ranach np. przy operacjach, bo tam jest tak duże ryzyko zakażeń, że lepiej podać).
...