
Coby tu napisać, aby nie skłamać, ale też w bawełnę nie owijać...
Prawdę będę musiał zeznać.
Po prawdzie to jeszcze nie jest różowo, bo małego kleksa Tygrynio postawił.
No ale całe te zamieszanie ze sraniem (ocenzurować), nadrabia apetytem i energią.
Oprócz w/w wołowinki postanowiłem zapodać mu zółtko z jajencja kurzego, surowe, rozmieszane
deko z tym kocim mlekiem "Gimpet Cat Milk" co to mi się resztka pałęta.
Zjadł dobrą połowę, a tak z 20ml, albo lepiej, mało co zostało. Podpatrzyłem że znów podjada
wołu mielonego z masłem, parowanego...
Nic mi nie obstęplował przez następne godziny, do wieczora teraz...
Grrr...., nerwy mam jak postronki normalnie, ale nie wygląda to na to co wszyscy wiedzą,
a boją się powiedzieć, raczej zwykła rzywieniowa sracz..a....
I to by tyle było na dzisiaj wieści, chyba że co Tygrysek co wykombinuje,
a mruczy ze złości, że nie pozwalamy się gryźć, że hoho...
